piątek, 4 sierpnia 2017

Epilog

Chcę zasypiać z Tobą w ramionach
A nie tylko z telefonem w dłoniach,
Mówisz mi zostańmy przyjaciółmi,
Całą naszą historię porzućmy. 
Myślę o tym co między nami było.
Chciałbym wiedzieć czemu tak się to skończyło
Gdy bezsensu czekam sam nie wiem na co
Dobijam się naszą fotografią.


Naciskając na pedał gazu przemierzał autostradę, w głowie układając swoją przemowę na spotkanie z ukochaną. Nie mógł jej stracić. Zraniła go, ale mimo to on nadal darzył ja ogromnym uczuciem, ogromną miłością. To z nią chciał spędzić dzisiejszy wieczór. Miał dumny spoglądać na miedzianowłosą, która prezentowała by się oszołamiająco, spoczywając obok niego i towarzysząc mu przy wigilijnym stole w rodzinnym Krakowie. Marzył o tym, aby móc zamknąć ją szczelnie w swoich objęciach i oglądać na kanapie w salonie Kevina. Chciał dzisiejszej nocy zrzucić z niej zbędne ubrania i pożerać wzrokiem jej nagie, piękne ciało, kochając się z nią namiętnie. Pragnął smakować jej kuszących ust o posmaku truskawkowego błyszczyku i czuć jej słodką woń w swoich nozdrzach. Mimowolnie kąciki jego ust zastygły na wyżynach, kiedy minął zieloną tabliczkę z napisem Kraków przekreśloną grubą, padającą pod skosem, czerwoną linią. Skręcił delikatnie ogrzewanie we wnętrz samochodu i podgłosił radio, z którego wydobywały się tradycyjne kolędy. Miał zamiar jak najszybciej dostać się do Chodakowskiej i wsadzić ją do środka Volvo, obierając kierunek na dawną stolicę Polski. Musiał się jednak na razie wstrzymać, gdyż czekał go jeszcze spory kawałek drogi. Zaklął siarczyście pod nosem, spostrzegając, że ruch drogowy jest wstrzymany z powodu wypadku samochodowego jaki miał miejsce kilka metrów od niego. Czuł się tak jakby los utrudniał mu dotarcie do miedzianowłosej. Zupełnie robił mu na przekór, kiedy zdecydował się ratować ten związek, a właściwie podnieść jego fundamenty. Zaciekawiony nachylił się nad kierownicą i zmrużył oczy, starając się dostrzec poszkodowany samochód. W zmasakrowanym pojeździe rozpoznał granatowego Opla Insignia. Wryło go w fotel. Tylko jedna znajoma mu osoba poruszała się takim samochodem. 

-Nie, nie! To nie mogło się stać!-starał się przekonać sam siebie.

Momentalnie zjechał na pobocze, załączając kierunkowskaz i zatrzasnął za sobą drzwi od strony kierowcy. Podbiegł do ogrodzonego policyjną taśmą terenu i zmierzył wzrokiem tablicę rejestracyjną niemieckiego producenta samochodu, odczytując z niego szyk liter oraz cyfr. Przełknął głośno ślinę. Wszystko wskazywało na to, że to właśnie ona ucierpiała w tym wypadku. Oszołomiony omiótł wzrokiem otoczenie i dostrzegł niedaleko stojący od niego Ambulans. Jego drzwi były zamknięte, ale światło załączone w środku i poruszające się cienie postur ludzkich, wskazywały na obecność lekarzy, którzy właśnie ratowali komuś życie. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Musiał się dowiedzieć w jakiś sposób czy to ona znajduje się we wnętrzu karetki. Nie miał pojęcia, jakie odniosła obrażenia, czy w ogóle żyje.  Westchnął głośno i skrzywił się na widok znajdującego się w okropnym stanie za barierką Forda. Zaczerpnął głębokiego oddechu i kiedy miał już poderwać się w kierunku kartki jej drzwi się otworzyły, a jego serce rozpadło się na miliony kawałeczków. Na noszach spoczywała nieprzytomna miedzianowłosa, której twarz była zmasakrowana. Okryta była srebrną folią termiczną i przywiązana pasami.

-Oliwia! Oliwia!-z jego gardła wydobył się przeraźliwy jęk.

Ratownik medyczny odwrócił głowę w jego kierunku i spojrzał na niego ze smutkiem. Brunet przerażony opadł na kolana, czując jak materiał spodni znajdujący się na nich przemaka pod wpływem śniegu. Jego ciało zalała fala niewyobrażalnego bólu. Trwał tak nie mogąc wykonać jakiegokolwiek ruchu. Paraliż całkowicie nim zawładnął. Był zszokowany. Nigdy nie spodziewał się, że przeżyje coś takiego na własne oczy, że przydarzy się to jego kochanej Oliwi.

-Zna Pan tą kobietę?-dotarł go niego głos lekarza.

-To moja dziewczyna.-wychrypiał, ale mężczyzna to usłyszał.-Muszę z nią jechać!

-Nie może pan! Proszę jechać za nami do szpitala w Radomiu.

Skinął jedynie głową i odprowadził wzrokiem oddalającą się na sygnale karetkę. Po dłuższej chwili poderwał się na równe nogi i wsiadł do samochodu. Nim się obejrzał a mknął autostradą dalej zmierzając do Radomia, ale tym razem do innego budynku niż zamierzał. Musiał jak najszybciej dotrzeć do szpitala. Cholernie bał się o Chodakowską, ale najważniejszy dla niego był fakt, że nadal żyła. Zaparkował pod Mazowieckim Szpitalem Specjalistycznym i wpadł do środka budynku, rozglądając się w poszukiwaniu rejestracji. Zatrzymał się przy ladzie i nacisnął na dzwonek jakieś 10 razy, przywołując do biurka starszą kobietę.

-Raz wystarczy.-wycedziła przez zaciśnięte zęby pracownica szpitala.

-Gdzie ona jest!?-zapytał stanowczo siatkarz.

-Przepraszam, ale o kim Pan mówi?-uniosła pytająco brew.

-Oliwia Chodakowska. Przywieziono ją tutaj po wypadku samochodowym.

Blondynka ułożyła dłoń na myszce od komputera i poszperała w jego zawartości, podając informacje o pobycie dziewczyny przyjmującemu. Podziękował jej skinieniem głowy i poderwał się do biegu, chcąc jak najszybciej znaleźć się w odpowiednim miejscu. Przystanął przy szklanych drzwiach i zatopił wzrok w drobnej sylwetce 21-latki spoczywającej pośród białej pościeli na szpitalnym łóżku. Jej powieki były przymknięte, a na bladej dłoni umiejscowiony był wenflon. Rozejrzał się wokół i wtargnął do sali, chcąc jak najszybciej wydusić z siebie przygotowywane przez całą drogę do miasta jego klubu słowa. Ujął jej rękę w swoje i musnął delikatnie wargami jej aksamitną skórę. Gdy ujrzał ją bezwładnie leżącą na materacu cała jego irytacja, nienawiść ulotniła się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Teraz jego ciało zalewała tylko fala strachu przed jej utratą i pragnienie usłyszenia jej głosu. Zewnętrzną częścią smukłej dłoni pogładził jej zadrapany policzek i spojrzał na nią z troską. Nagle drzwi pomieszczenia zaskrzypiały i w ich progu stanął starszy mężczyzna przyodziany w biały kilt. Tomek odszedł od łóżka fotografki i wyszedł z lekarzem na szpitalny korytarz, chcąc dowiedzieć się w jakim stanie znajduje się jego dziewczyna.

-Pozwolę sobie spytać. Kim pan jest?-doktor spojrzał na twarz bruneta.

-Tomasz Fornal, chłopak Oliwii.-odparł siatkarz.-Co z nią panie doktorze?

-Nie będę pana oszukiwał. Obrażenia jakie odniosła pani Chodakowska są naprawdę rozległe. Na razie jest nieprzytomna, ale w każdej chwili może odzyskać przytomność. Będziemy walczyć.-poinformował go pracownik placówki.

Podziękował mu z nikłym uśmiechem i ponownie przekroczył próg sali. Opadł na materac łóżka zajmowanego przez rudowłosą i wlepił w nią spojrzenie ciemnych tęczówek. Nie mógł uwierzyć, że to wszystko naprawdę miało miejsce. Gdy on jechał do niej, aby zaczął wszystko od nowa, ona uległa poważnemu wypadkowi, chcąc zjawić się w Krakowie. Pomyśleli o tym samym w tym samym momencie, dniu. To było niesamowite. Nie był na nią wściekły. Zawsze była ostrożnym kierowcą. Wątpił w jej winę wypadku. Za pewne spowodował go Ford. Jednak to nie było teraz dla niego ważne. Pragnął tylko ujrzeć jej szafirowe oczy spoglądające na jego przystojną twarz oraz poczuć jej usta na swoich. Nagle jakby na jego prośbę Oliwia poruszyła się delikatnie, a jej powieki uniosły się ku górze, odsłaniając jej zielone oczy.

-Tomek...-wychrypiała, zadzierając lekko głowę.

-Nie ruszaj się.-rzucił stanowczo, układając dłoń na jej ramieniu.-Jak się czujesz?-sunął kciukiem po wierzchu jej drobnej dłoni.

-Nie wierzę, że tutaj jesteś.-szepnęła, spoglądając głęboko w jego czekoladowe tęczówki.-Wszystko mnie cholernie boli. Co się właściwie stało?

-Miałaś wypadek samochodowy. Jechałem do Ciebie i natrafiłem na niego, a kiedy zobaczyłem, że to Ty jesteś jego ofiarą zamarłem. Myślałem, że Cię stracę.

-Tomek, ja naprawdę Cię bardzo przepraszam. Nie miałam pojęcia, że aż tak Cię zraniłam. Jesteś aniołem, a ja Cię porzuciłam. Już nigdy nie popełnię tego samego błędu, tylko daj mi szansę. Daj nam szansę. Ja tego nie przeżyję jak będziemy musieli żyć osobno. Nie wytrzymam bez Ciebie.-wypowiedziała łamiącym się głosem, a po jej policzkach spłynęło kilka słonych łez.

Nagle podpięty do jej serca kardiomonitor zaczął przeraźliwie piszczeć. Przerażony skierował na niego swój wzrok i spostrzegł, że tętno jej serca zadziwiająco szybko spada. Puścił jej rękę i zerwał się z miejsca, biegnąc po lekarza. Zdyszany wpadł do pokoju lekarskiego i zdenerwowany wyjaśnił sytuację, prosząc o pomoc dla Oliwii. Sam pośpiesznie ponownie pojawił się w sali i wlepił wzrok w jej porcelanową, subtelną twarz. Szafirowe tęczówki powoli traciły swój blask, ale nadal patrzyły na niego z miłością.

-Wybaczam Ci, Oliwia. Słyszysz?! Wybaczam, ale nie odchodź! Nie zostawiaj mnie samego! Chodakowska do cholery!-wykrzykiwał drżącym głosem, ściskając jej dłoń w swojej.

-Tomek, kocham Cię.-wyszeptała ledwo słyszalnie dla jego uszu i ujęła jego twarz w dłonie, złączając ich usta w pocałunku.-Bądź szczęśliwy i zeswataj Nadię z Kochanem.-dodała, uwalniając jego twarz z uścisku.

Chłonął każdą sekundę tego pocałunku, mając nadzieję, że nie będzie ich ostatnim. Jego aksamitne wargi żarłocznie muskały jej spierzchnięte usta, chłonąc słodki posmak jej ulubionego błyszczyku. Starał się przelać w tą pieszczotę tęsknotę w jakiej tonął do tej pory, miłość jaka nad nim zapanowała i pragnienie jakie nim zawładnęło. Chwilę później poczuł chłód ogarniający jego policzki, kiedy dziewczyna zabrała z nich dłonie. Oderwała się od niego i opadła na śnieżnobiałą pościel. Jego serce krajało się, oglądając ją w takim stanie. Lekarz wraz z pielęgniarkami wypchnął go za drzwi sali, aby nie utrudniał akcji ratowniczej. Pośpiesznie poinformował o zaistniałej sytuacji członków rodziny Chodakowskiej. Przez szybę znajdującą się w drzwiach obserwował  wszystko. Chwilę po jego wyjściu dziewczyna straciła przytomność, a linia życia na monitorze podpiętego do jej małego serduszka traciła swoją wysokość, aż w końcu zrównała się poziomem. Poczuł gromadzące się w kącikach oczu łzy. Lekarz ambitnie walczył o przywrócenie akcji serca, ale nie przynosiła ona efektów. Z każdą chwilą czuł przerażenie jakie go ogarnia. W pewnym momencie poczuł jak ktoś zamyka go w silnym uścisku. Chwilę później do jego narządów słuchowych dotarł cichy płacz. Nadia plamiła jego ramie, obawiając się najgorszego. Gładził jej plecy, choć sam nie był w stanie się uspokoić. Opadł na krzesło i ukrył twarz w dłoniach, dając upust emocjom. Słona ciecz spływała po jego policzkach i skapywała na posadzkę szpitalnego korytarza. Był załamany. Nie tak miał zakończyć się ten wieczór. Miał zacząć z nią nowe życie. Oświadczyć się jej, a nie obserwować jak przechodzi na drugą stronę. Słyszał jak pan Marcin pociesza rodzicielkę miedzianowłosej, która była tak samo roztrzęsiona jak on. Drzwi trzasnęły. Podszedł do mężczyzny i spojrzał na niego z nadzieją. Niestety, twarz lekarza wyrażała więcej niż tysiąc słów.

-Niestety, nie udało nam się jej uratować. Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, ale krwotok był zbyt rozległy.-wypowiedział specjalista, spoglądając ze współczuciem na twarze członków rodziny Oliwii.

-Widocznie niewystarczająco.-wysyczał Fornal przez zaciśnięte zęby prosto w twarz doktora.

-Proszę mi wierzyć. Naprawdę staraliśmy się przywrócić jej bycie serca.

Pani Anna wybuchła głośnym płaczem, a pan Marcin przygarnął ją do siebie, starając się stłumić jęk wydobywający się z jej gardła. Brunet opadł na krzesło i zaklął siarczyście pod nosem, spoglądając na zakrytą twarz jego niedoszłej narzeczonej. Nie mógł uwierzyć w to, że ona nie żyję, że nie zobaczy już pięknych, szafirowych oczu połyskujących radośnie na jego widok, że nie uraczy go już delikatnym uśmiechem, że nie skradnie już pocałunku z jego ust, że nie będzie mu dane trzymać w ramionach jej drobnego ciała, że nie będzie mógł podziwiać jej nagiego ciała przygniecionego przez swoje ciało...Mógłby tak wymieniać w nieskończoność, ale co z tego, skoro wszystko się skończyło. Te święta miał zapamiętać na bardzo długo. Data 24 grudnia 2017 na zawsze pozostanie w jego pamięci. Data, która miała zmienić jego życie. Zmieniła. Na gorsze. A wnieść zmianę na lepsze. Miała wywołać euforię w klanie rodziny Fornal i Chodakowskich. Zasiała za to rozpacz, smutek i ból.

-Wiedz, że ona jechała tam do Ciebie. Jechała, aby zawalczyć o was. Kochała Cię. Szaleńczo i mocno.-oświadczyła z bladym uśmiechem Nadia.-Gdybym wiedziała, że to się tak skończy...-głos jej się załamał.-Nie wierzę, że jej już nie ma.

-To nie Twoja wina.-potarł jej ramię, wysilając się na lekki uśmiech.-Uwierz mi, ja też.-szepnął, spoglądając na nią pustym wzrokiem.

Po tych słowach opuścił rodzinę Oliwii i wybiegł z budynku. Z każdą chwilą przemierzał coraz to dalszą odległość mając gdzieś, że zostawił na parkingu szpitala samochód. Pragnął być teraz sam. Przeżyć to w samotności. Jego ciało drżało z każdym, pociągnięciem nosa. Słona ciecz spływała po jego policzkach hektolitrami. Stracił ją. Jego życie już nigdy nie będzie takie samo. Wolał żyć od niej przez ostatni czas z daleka, ale z myślą, że żyje w tym samym mieście, że oddycha, że jej serce bije. Jej śmierć to był dla niego zbyt silny cios. Cios, który zniszczył jego psychikę doszczętnie. Bardziej niż te trzy tygodnie z dala od niej.

-Przeklęty Londyn.-rzucił pod nosem.

-Tomek? Cześć.-usłyszał w słuchawce pogodny głos przyjaciela.-Wesołych Świąt, Fornal!

-Ona nie żyje.-wychlipał do telefonu.-Rozumiesz?! Jej już nie ma!-wybuch ponownie płaczem.

-Boże, Tomek.-wyszeptał zszokowany środkowy.-Tak mi przykro.

***
Omiótł wzrokiem cmentarz, przyglądając się zgromadzonym na ceremonii pożegnania Oliwii ludziom. Pani Anna stała niedaleko grobu, wpatrując się w niego zaszklonymi oczami, a tuż za jej plecami spoczywał jej mąż, który starał się ją pocieszać, choć sam nie był w najlepszym stanie. Kąciki jego ust drgnęły lekko, kiedy dostrzegł otuloną przez silne ramiona środkowego wysoką brunetkę, sięgającą mu powyżej łokcia. Łkała cicho w jego brązową kurtkę, a on gładził ją po plecach, szepcząc do jej ucha. Znał Kochanowskiego i wiedział, że ma on kruche serce, dlatego przygarnął do siebie siostrę zmarłej, chcąc ją wesprzeć w tym  trudnym momencie. Nie raz napomknął mu kilka dobrych słów o młodszej Chodakowskiej. Wyraźnie miał do niej słabość. Uwielbiał dziewczyny z długimi, zgrabnymi nogami. A Nadia takie zdecydowanie posiadała. Podobały się także jej długie, gęste włosy czy też urocze dołeczki jakie pojawiały się na jej policzkach, gdy się śmiała. Fornal podszedł do mikrofonu załączonego do ambony zniesionej tutaj dzień przed pogrzebem z kościoła i chrząknął do niego głośno, aby zwrócić na siebie uwagę wszystkich zebranych. Prędzej spodziewał się, że wygłosi mowę na swoim własnym ślubie niż pogrzebie ukochanej. Mimo to podjął się tego zadania. Według niego zasługiwała na godne pożegnanie.

-Jeżeli ktoś z tutaj zebranych mnie tutaj nie kojarzy nazywam się Tomasz Fornal.-zabrał głos.- Znałem Oliwię jak własną kieszeń. Poznałem ją na obozie sportowym, gdy miałem 9 lat. Ona była dwa lata starsza. -uśmiechnął się na to wspomnienie.-Nie spodziewałem się, że nasza znajomość tak się rozwinie. Zaprzyjaźniliśmy się i od dziecka spędzaliśmy razem niemal każdą wolną chwilę. Rozumiała mnie jak nikt inny. To ona ciągle mówiła mi, abym szedł za głosem serca i oddał się siatkówce. Posłuchałem jej. Zawsze wyczyniała cuda na trybunach, kibicując mi żarliwie. Raz nawet prawie dotarła do sędziego, chcąc udowodnić mu, że mój atak wpadł w boisko a nie w aut.-zaśmiał się cicho, a wraz z nim wszyscy obecni na cmentarzu.-Była osobą niezwykle impulsywną, dość często wredną, ale także kochaną. Potrafiła być naprawdę miła i nigdy nie odmówiła nikomu pomocy. Gdy 2 lipca 2017 roku, w Brnie wyznała mi miłość byłem totalnie w szoku. Traktowałem ją jak siostrę, a tu nagle okazuje się, że skradłem jej serce nie jako przyjaciel, ale jako przystojny chłopak. Miałem totalny mętlik w głowie. Bałem się spróbować. Nie chciałem jej sprawić smutku, przysporzyć cierpienia. Jednak widząc migoczące w jej oczach łzy, kiedy otrzymywałem złoty medal MŚ i dumę oraz radość na twarzy podjąłem decyzję. Czy jej żałowałem? Szczerze? Raz. To było, kiedy wyjechała do Londynu bez pożegnania. Z czasem zrozumiała swój błąd, a ja zrozumiałem, że żałuję i że nigdy w życiu nie przytrafi mi się druga taka Oliwka. W dzień jej wypadku a także śmierci jechałem do niej, aby przywieźć ją do mojego domu w Krakowie na Wigilię i rozpocząć nowy rozdział. Chciałem jej się oświadczyć.Los pokrzyżował nasze plany.  Chciałem jej wybaczyć, zacząć kolejny rozdział życia przy jej boku i zacząłem nowy rozdział, ale bez niej. Nie macie pojęcia jak bardzo ją kochałem a ona mnie. Byłem w niebie, kiedy była blisko mnie. Swoją obecnością sprawiała, że uśmiech nie schodził mi z ust. Liczyła się tylko ona. Żadna inna kobieta mnie nie interesowała, a nie jedna starała się o moje względy. Oliwia była naprawdę uroczą, cudowną, urzekającą dziewczyną.- uśmiechnął się promiennie.-Nadal nie wierzę w to, że jej już nie ma.-głos mu zadrżał, a łzy zabłysnęły w jego brązowych oczach.-Skarbie, spoczywaj w pokoju. Kocham Cię.-szepnął, uśmiechając się błogo.

Otarł kciukiem ściekającą po policzku łzę i opuścił ambonę, robiąc miejsce innym, którzy chcieli się wypowiedzieć. Wzruszył się podczas mowy rodziców Chodakowskiej oraz Ziobrowskiego, z którym nieco się zaprzyjaźniła. Zyskała sympatię każdego zawodnika ze złotej drużyny '97. Nadia przeprosiła rodzicielkę i ojca po zakończeniu uroczystości i odeszła z Kubą na bok. Blondyn opadł na ławkę i spojrzał zdezorientowany na proszącą o rozmowę brunetkę.

-Wiem, że to nie jest odpowiedni moment, ale później się na to nie zbiorę.-skrzywiła się delikatnie, spoglądając przelotnie na siatkarza.

-No wyduś to z siebie, dziewczyno.-zaśmiał się Jakub.-Bo zaczynam się bać.

-Kuba, bo ja Cię kocham.-wypowiedziała, spoglądając mu głęboko w oczy.-Ja wiem, że dla Ciebie to pewnie za szybko, bo za krótko się znamy, ale...-splotła jego wielkie dłonie ze swoimi rękoma.

Nie było jej dane dokończyć, gdyż środkowy wpił się w jej chłodne usta. Muskał je subtelnie i powoli, rozkoszując się ich miękkością. Dziewczyna pogłębiła pocałunek i przeniosła się na kolana zawodnika olsztyńskiego klubu. Po chwili oderwał się od niej, gdyż zabrakło mu tlenu i posłał w jej kierunku błogi uśmiech.

-...dłużej już nie wytrzymam.-dokończyła wypowiedź.

-Nie masz pojęcia, ile na to czekałem.-odparł, śmiejąc się cicho.-Ja Ciebie też.-cmoknął ją w czubek nosa.

-No to życzenie Oliwii się spełniło.-obok nich pojawił się zadowolony rozwojem sytuacji pomiędzy przyjacielem a siostrą 21-latki Tomek.-Szczęścia!-dodał Tytus, prezentując swoje uzębienie.

JEDEN I PÓŁ ROKU PÓŹNIEJ 

Spełnił prośbę Oliwii. Był szczęśliwy, realizując się w swojej jedynej, prawdziwej miłości, która mu pozostała. Siatkówce. Ciężko pracował na każdym treningu, wylewając hektolitry potu. Trafił do reprezentacji Polski i od prawie dwóch lat rozgrywał mecze na arenie międzynarodowej z białym orzełkiem na piersi i z 18. numerem oraz nazwiskiem Fornal wypisanym drukowanymi literami umiejscowionym na plecach. Zbierał pochwały od zawodników z najdłuższym stażem w kadrze narodowej, a także udzielał rad młodszym siatkarzom. Odpowiadał za solidne przyjęcie drużyny, ale także błyszczał w ataku, zapisując na swoim koncie także kilka bloków podczas meczu. Rodzice Tomka nie kryli swojej dumny z powodu fenomenalny gry syna a także jego bogatej kolekcji trofeum. Brunet zaśmiał się cicho, kiedy jego oczom ukazał się wkraczający do spalskiej hali środkowy, którego za rękę pociągała brunetka, pragnąc go zatrzymać. 

-Kochanowska, puść chłopaka! On chce się już od Ciebie uwolnić!-przyjmujący parsknął głośnym śmiechem, zwracając się do Nadii. 

-Fornal, przymknij się tam!-rzuciła groźnie.-Będę tęsknić, Kubuś. Skop im tam tyłki, a temu to możesz nieźle obić dupsko.-wskazała palcem na mierzącego prawie dwa metry bruneta.

-On i tak rok z Tobą wytrzymał.-Tytus wystawił język partnerce kumpla.-Podziwiam Cię, Kochan. Podziwiam.-ukłonił się przed przyjacielem. 

Blondyn parsknął głośnym śmiechem i pożegnał 21-latke namiętnym, długim pocałunkiem. Gdy tylko drzwi sali zatrzasnęły się za panią Kochanowską, która posiadała to nazwisko od roku Kuba momentalnie rzucił się w pościg za Tomkiem. 

~*~
No i oto nadszedł koniec historii Tomka i Oliwii. Dosłownie. Niestety, Chodakowska niespodziewanie zmarła i zostawiła Tomka samego, ale jak widzicie z czasem się pozbierał i wrócił do siebie. Państwo Kochanowscy to taka mała osłoda tego tragicznego zakończenia ;) Doceńcie to :D Przepraszam, ale taki plan był od początku. To chyba moja najlepsza historia ;3 Do tej pory było nią opowiadanie o Petrze i Rozalii ;) Dziękuję wszystkim razem i każdemu z osobna za obecność, za każdy komentarz, za każdą straconą minutę na czytanie moich wypocin, za wszystko... Kocham Was! <3 Nigdy nie zapomnę Waszych miłych słów ;3 Teraz proszę, aby każdy pozostawił po sobie ślad, nawet jak dotąd nie komentował ;) To dla mnie bardzo ważne ^^ Można dodać z anonima :D Całuję i  do zobaczenia na Kochanowskim (prolog już jest) ;* 


12 komentarzy:

  1. 😢😿 to nie tak miało być. Wybacz, ale nie dam numerków, bo nie wypada, bo zakończyło się zbyt tragicznie 😖

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki plan był od początków 😢
      Tylko się nie gniewaj 😏
      Ochłoń i wróć 😗
      Dzięki za obecność 💗

      Usuń
    2. Jak mam ochłonąć? 😢

      Usuń
    3. Dasz radę, wierzę w Ciebie 😊
      Pocieszę Cię faktem, że myślałam też nad zabiciem głównego bohatera 😂

      Usuń
    4. 1. To nie tak miało być.
      2. Myślałam, że jednak przeżyje, zadała mu cios, ale ta tragiczna śmierć nie powinna ją spotkać
      3. Czekałam na zaręczyny, a nie na pogrzeb
      4. Nadal mi smutno.
      5. Gdybyś mi zabiła Tomusia to nigdy bym Ci tego nie wybaczyła.
      6. Czy ty za dużo bohaterek nie pozbywasz życia?
      7. Było naprawdę fajnie, ale taki smutny epilog był niepotrzebny, chociaż to było niezłe
      8. Czy Kochan założył harem?
      9. Kolejna pani Kochanowska heh :D

      Usuń
    5. 1. Wiedziałam, że wrócisz 😊
      2. To prawda, ale taki był plan od samego początku 😢
      3. Nie tylko Ty zapewne
      4. W końcu się uśmiechnjesz, uwierz mi ;)
      5. Wiem i dlatego nie zrobiłam xD W tak serio to nigdy never Fornal nie zginie 🤗
      6.Nie wiem. Przestałam liczyć xD
      7.Dziękuję 😊
      8. Kto wie 😨
      9. Stało się 😂

      Usuń
  2. Nie wierzę. Po prostu nie wierzę. Poryczałam się jak głupia. Myślałam, że wszystko będzie dobrze, pogodzą się i będą żyli długo i szczęśliwie, a tu takie niemiłe zaskoczenie. Dobrze, że chociaż Nadia z Kochanowskim się w końcu spiknęła. Dziękuję Ci za to przepiękne opowiadanie i lecę czytać prolog 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widocznie takie zakończenie nie było im pisane, ale ta historia pokazuje wielką siłę miłości jaką się nawzajem darzyli 😊
      Państwo Kochanowscy 🤗
      Dziękuję za obecność 💗

      Usuń
  3. Prośba Oliwi się spełniła, ale nie sądziłam, że będzie to jej ostatnia. Widać Tomek się pozbierał, ale nie jej już taki sam jak gdy żyła Oliwia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikt się raczej tego nie spodziewał 😏 Dokładnie tak 😢
      Dziękuję za obecność 💗

      Usuń
  4. Czytając to ryczałam nie mogłam powstrzymać łez szkoda że to się tak skończyło a nie inaczej.Opowiadanie było piękne������

    OdpowiedzUsuń