piątek, 4 sierpnia 2017

Epilog

Chcę zasypiać z Tobą w ramionach
A nie tylko z telefonem w dłoniach,
Mówisz mi zostańmy przyjaciółmi,
Całą naszą historię porzućmy. 
Myślę o tym co między nami było.
Chciałbym wiedzieć czemu tak się to skończyło
Gdy bezsensu czekam sam nie wiem na co
Dobijam się naszą fotografią.


Naciskając na pedał gazu przemierzał autostradę, w głowie układając swoją przemowę na spotkanie z ukochaną. Nie mógł jej stracić. Zraniła go, ale mimo to on nadal darzył ja ogromnym uczuciem, ogromną miłością. To z nią chciał spędzić dzisiejszy wieczór. Miał dumny spoglądać na miedzianowłosą, która prezentowała by się oszołamiająco, spoczywając obok niego i towarzysząc mu przy wigilijnym stole w rodzinnym Krakowie. Marzył o tym, aby móc zamknąć ją szczelnie w swoich objęciach i oglądać na kanapie w salonie Kevina. Chciał dzisiejszej nocy zrzucić z niej zbędne ubrania i pożerać wzrokiem jej nagie, piękne ciało, kochając się z nią namiętnie. Pragnął smakować jej kuszących ust o posmaku truskawkowego błyszczyku i czuć jej słodką woń w swoich nozdrzach. Mimowolnie kąciki jego ust zastygły na wyżynach, kiedy minął zieloną tabliczkę z napisem Kraków przekreśloną grubą, padającą pod skosem, czerwoną linią. Skręcił delikatnie ogrzewanie we wnętrz samochodu i podgłosił radio, z którego wydobywały się tradycyjne kolędy. Miał zamiar jak najszybciej dostać się do Chodakowskiej i wsadzić ją do środka Volvo, obierając kierunek na dawną stolicę Polski. Musiał się jednak na razie wstrzymać, gdyż czekał go jeszcze spory kawałek drogi. Zaklął siarczyście pod nosem, spostrzegając, że ruch drogowy jest wstrzymany z powodu wypadku samochodowego jaki miał miejsce kilka metrów od niego. Czuł się tak jakby los utrudniał mu dotarcie do miedzianowłosej. Zupełnie robił mu na przekór, kiedy zdecydował się ratować ten związek, a właściwie podnieść jego fundamenty. Zaciekawiony nachylił się nad kierownicą i zmrużył oczy, starając się dostrzec poszkodowany samochód. W zmasakrowanym pojeździe rozpoznał granatowego Opla Insignia. Wryło go w fotel. Tylko jedna znajoma mu osoba poruszała się takim samochodem. 

-Nie, nie! To nie mogło się stać!-starał się przekonać sam siebie.

Momentalnie zjechał na pobocze, załączając kierunkowskaz i zatrzasnął za sobą drzwi od strony kierowcy. Podbiegł do ogrodzonego policyjną taśmą terenu i zmierzył wzrokiem tablicę rejestracyjną niemieckiego producenta samochodu, odczytując z niego szyk liter oraz cyfr. Przełknął głośno ślinę. Wszystko wskazywało na to, że to właśnie ona ucierpiała w tym wypadku. Oszołomiony omiótł wzrokiem otoczenie i dostrzegł niedaleko stojący od niego Ambulans. Jego drzwi były zamknięte, ale światło załączone w środku i poruszające się cienie postur ludzkich, wskazywały na obecność lekarzy, którzy właśnie ratowali komuś życie. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Musiał się dowiedzieć w jakiś sposób czy to ona znajduje się we wnętrzu karetki. Nie miał pojęcia, jakie odniosła obrażenia, czy w ogóle żyje.  Westchnął głośno i skrzywił się na widok znajdującego się w okropnym stanie za barierką Forda. Zaczerpnął głębokiego oddechu i kiedy miał już poderwać się w kierunku kartki jej drzwi się otworzyły, a jego serce rozpadło się na miliony kawałeczków. Na noszach spoczywała nieprzytomna miedzianowłosa, której twarz była zmasakrowana. Okryta była srebrną folią termiczną i przywiązana pasami.

-Oliwia! Oliwia!-z jego gardła wydobył się przeraźliwy jęk.

Ratownik medyczny odwrócił głowę w jego kierunku i spojrzał na niego ze smutkiem. Brunet przerażony opadł na kolana, czując jak materiał spodni znajdujący się na nich przemaka pod wpływem śniegu. Jego ciało zalała fala niewyobrażalnego bólu. Trwał tak nie mogąc wykonać jakiegokolwiek ruchu. Paraliż całkowicie nim zawładnął. Był zszokowany. Nigdy nie spodziewał się, że przeżyje coś takiego na własne oczy, że przydarzy się to jego kochanej Oliwi.

-Zna Pan tą kobietę?-dotarł go niego głos lekarza.

-To moja dziewczyna.-wychrypiał, ale mężczyzna to usłyszał.-Muszę z nią jechać!

-Nie może pan! Proszę jechać za nami do szpitala w Radomiu.

Skinął jedynie głową i odprowadził wzrokiem oddalającą się na sygnale karetkę. Po dłuższej chwili poderwał się na równe nogi i wsiadł do samochodu. Nim się obejrzał a mknął autostradą dalej zmierzając do Radomia, ale tym razem do innego budynku niż zamierzał. Musiał jak najszybciej dotrzeć do szpitala. Cholernie bał się o Chodakowską, ale najważniejszy dla niego był fakt, że nadal żyła. Zaparkował pod Mazowieckim Szpitalem Specjalistycznym i wpadł do środka budynku, rozglądając się w poszukiwaniu rejestracji. Zatrzymał się przy ladzie i nacisnął na dzwonek jakieś 10 razy, przywołując do biurka starszą kobietę.

-Raz wystarczy.-wycedziła przez zaciśnięte zęby pracownica szpitala.

-Gdzie ona jest!?-zapytał stanowczo siatkarz.

-Przepraszam, ale o kim Pan mówi?-uniosła pytająco brew.

-Oliwia Chodakowska. Przywieziono ją tutaj po wypadku samochodowym.

Blondynka ułożyła dłoń na myszce od komputera i poszperała w jego zawartości, podając informacje o pobycie dziewczyny przyjmującemu. Podziękował jej skinieniem głowy i poderwał się do biegu, chcąc jak najszybciej znaleźć się w odpowiednim miejscu. Przystanął przy szklanych drzwiach i zatopił wzrok w drobnej sylwetce 21-latki spoczywającej pośród białej pościeli na szpitalnym łóżku. Jej powieki były przymknięte, a na bladej dłoni umiejscowiony był wenflon. Rozejrzał się wokół i wtargnął do sali, chcąc jak najszybciej wydusić z siebie przygotowywane przez całą drogę do miasta jego klubu słowa. Ujął jej rękę w swoje i musnął delikatnie wargami jej aksamitną skórę. Gdy ujrzał ją bezwładnie leżącą na materacu cała jego irytacja, nienawiść ulotniła się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Teraz jego ciało zalewała tylko fala strachu przed jej utratą i pragnienie usłyszenia jej głosu. Zewnętrzną częścią smukłej dłoni pogładził jej zadrapany policzek i spojrzał na nią z troską. Nagle drzwi pomieszczenia zaskrzypiały i w ich progu stanął starszy mężczyzna przyodziany w biały kilt. Tomek odszedł od łóżka fotografki i wyszedł z lekarzem na szpitalny korytarz, chcąc dowiedzieć się w jakim stanie znajduje się jego dziewczyna.

-Pozwolę sobie spytać. Kim pan jest?-doktor spojrzał na twarz bruneta.

-Tomasz Fornal, chłopak Oliwii.-odparł siatkarz.-Co z nią panie doktorze?

-Nie będę pana oszukiwał. Obrażenia jakie odniosła pani Chodakowska są naprawdę rozległe. Na razie jest nieprzytomna, ale w każdej chwili może odzyskać przytomność. Będziemy walczyć.-poinformował go pracownik placówki.

Podziękował mu z nikłym uśmiechem i ponownie przekroczył próg sali. Opadł na materac łóżka zajmowanego przez rudowłosą i wlepił w nią spojrzenie ciemnych tęczówek. Nie mógł uwierzyć, że to wszystko naprawdę miało miejsce. Gdy on jechał do niej, aby zaczął wszystko od nowa, ona uległa poważnemu wypadkowi, chcąc zjawić się w Krakowie. Pomyśleli o tym samym w tym samym momencie, dniu. To było niesamowite. Nie był na nią wściekły. Zawsze była ostrożnym kierowcą. Wątpił w jej winę wypadku. Za pewne spowodował go Ford. Jednak to nie było teraz dla niego ważne. Pragnął tylko ujrzeć jej szafirowe oczy spoglądające na jego przystojną twarz oraz poczuć jej usta na swoich. Nagle jakby na jego prośbę Oliwia poruszyła się delikatnie, a jej powieki uniosły się ku górze, odsłaniając jej zielone oczy.

-Tomek...-wychrypiała, zadzierając lekko głowę.

-Nie ruszaj się.-rzucił stanowczo, układając dłoń na jej ramieniu.-Jak się czujesz?-sunął kciukiem po wierzchu jej drobnej dłoni.

-Nie wierzę, że tutaj jesteś.-szepnęła, spoglądając głęboko w jego czekoladowe tęczówki.-Wszystko mnie cholernie boli. Co się właściwie stało?

-Miałaś wypadek samochodowy. Jechałem do Ciebie i natrafiłem na niego, a kiedy zobaczyłem, że to Ty jesteś jego ofiarą zamarłem. Myślałem, że Cię stracę.

-Tomek, ja naprawdę Cię bardzo przepraszam. Nie miałam pojęcia, że aż tak Cię zraniłam. Jesteś aniołem, a ja Cię porzuciłam. Już nigdy nie popełnię tego samego błędu, tylko daj mi szansę. Daj nam szansę. Ja tego nie przeżyję jak będziemy musieli żyć osobno. Nie wytrzymam bez Ciebie.-wypowiedziała łamiącym się głosem, a po jej policzkach spłynęło kilka słonych łez.

Nagle podpięty do jej serca kardiomonitor zaczął przeraźliwie piszczeć. Przerażony skierował na niego swój wzrok i spostrzegł, że tętno jej serca zadziwiająco szybko spada. Puścił jej rękę i zerwał się z miejsca, biegnąc po lekarza. Zdyszany wpadł do pokoju lekarskiego i zdenerwowany wyjaśnił sytuację, prosząc o pomoc dla Oliwii. Sam pośpiesznie ponownie pojawił się w sali i wlepił wzrok w jej porcelanową, subtelną twarz. Szafirowe tęczówki powoli traciły swój blask, ale nadal patrzyły na niego z miłością.

-Wybaczam Ci, Oliwia. Słyszysz?! Wybaczam, ale nie odchodź! Nie zostawiaj mnie samego! Chodakowska do cholery!-wykrzykiwał drżącym głosem, ściskając jej dłoń w swojej.

-Tomek, kocham Cię.-wyszeptała ledwo słyszalnie dla jego uszu i ujęła jego twarz w dłonie, złączając ich usta w pocałunku.-Bądź szczęśliwy i zeswataj Nadię z Kochanem.-dodała, uwalniając jego twarz z uścisku.

Chłonął każdą sekundę tego pocałunku, mając nadzieję, że nie będzie ich ostatnim. Jego aksamitne wargi żarłocznie muskały jej spierzchnięte usta, chłonąc słodki posmak jej ulubionego błyszczyku. Starał się przelać w tą pieszczotę tęsknotę w jakiej tonął do tej pory, miłość jaka nad nim zapanowała i pragnienie jakie nim zawładnęło. Chwilę później poczuł chłód ogarniający jego policzki, kiedy dziewczyna zabrała z nich dłonie. Oderwała się od niego i opadła na śnieżnobiałą pościel. Jego serce krajało się, oglądając ją w takim stanie. Lekarz wraz z pielęgniarkami wypchnął go za drzwi sali, aby nie utrudniał akcji ratowniczej. Pośpiesznie poinformował o zaistniałej sytuacji członków rodziny Chodakowskiej. Przez szybę znajdującą się w drzwiach obserwował  wszystko. Chwilę po jego wyjściu dziewczyna straciła przytomność, a linia życia na monitorze podpiętego do jej małego serduszka traciła swoją wysokość, aż w końcu zrównała się poziomem. Poczuł gromadzące się w kącikach oczu łzy. Lekarz ambitnie walczył o przywrócenie akcji serca, ale nie przynosiła ona efektów. Z każdą chwilą czuł przerażenie jakie go ogarnia. W pewnym momencie poczuł jak ktoś zamyka go w silnym uścisku. Chwilę później do jego narządów słuchowych dotarł cichy płacz. Nadia plamiła jego ramie, obawiając się najgorszego. Gładził jej plecy, choć sam nie był w stanie się uspokoić. Opadł na krzesło i ukrył twarz w dłoniach, dając upust emocjom. Słona ciecz spływała po jego policzkach i skapywała na posadzkę szpitalnego korytarza. Był załamany. Nie tak miał zakończyć się ten wieczór. Miał zacząć z nią nowe życie. Oświadczyć się jej, a nie obserwować jak przechodzi na drugą stronę. Słyszał jak pan Marcin pociesza rodzicielkę miedzianowłosej, która była tak samo roztrzęsiona jak on. Drzwi trzasnęły. Podszedł do mężczyzny i spojrzał na niego z nadzieją. Niestety, twarz lekarza wyrażała więcej niż tysiąc słów.

-Niestety, nie udało nam się jej uratować. Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, ale krwotok był zbyt rozległy.-wypowiedział specjalista, spoglądając ze współczuciem na twarze członków rodziny Oliwii.

-Widocznie niewystarczająco.-wysyczał Fornal przez zaciśnięte zęby prosto w twarz doktora.

-Proszę mi wierzyć. Naprawdę staraliśmy się przywrócić jej bycie serca.

Pani Anna wybuchła głośnym płaczem, a pan Marcin przygarnął ją do siebie, starając się stłumić jęk wydobywający się z jej gardła. Brunet opadł na krzesło i zaklął siarczyście pod nosem, spoglądając na zakrytą twarz jego niedoszłej narzeczonej. Nie mógł uwierzyć w to, że ona nie żyję, że nie zobaczy już pięknych, szafirowych oczu połyskujących radośnie na jego widok, że nie uraczy go już delikatnym uśmiechem, że nie skradnie już pocałunku z jego ust, że nie będzie mu dane trzymać w ramionach jej drobnego ciała, że nie będzie mógł podziwiać jej nagiego ciała przygniecionego przez swoje ciało...Mógłby tak wymieniać w nieskończoność, ale co z tego, skoro wszystko się skończyło. Te święta miał zapamiętać na bardzo długo. Data 24 grudnia 2017 na zawsze pozostanie w jego pamięci. Data, która miała zmienić jego życie. Zmieniła. Na gorsze. A wnieść zmianę na lepsze. Miała wywołać euforię w klanie rodziny Fornal i Chodakowskich. Zasiała za to rozpacz, smutek i ból.

-Wiedz, że ona jechała tam do Ciebie. Jechała, aby zawalczyć o was. Kochała Cię. Szaleńczo i mocno.-oświadczyła z bladym uśmiechem Nadia.-Gdybym wiedziała, że to się tak skończy...-głos jej się załamał.-Nie wierzę, że jej już nie ma.

-To nie Twoja wina.-potarł jej ramię, wysilając się na lekki uśmiech.-Uwierz mi, ja też.-szepnął, spoglądając na nią pustym wzrokiem.

Po tych słowach opuścił rodzinę Oliwii i wybiegł z budynku. Z każdą chwilą przemierzał coraz to dalszą odległość mając gdzieś, że zostawił na parkingu szpitala samochód. Pragnął być teraz sam. Przeżyć to w samotności. Jego ciało drżało z każdym, pociągnięciem nosa. Słona ciecz spływała po jego policzkach hektolitrami. Stracił ją. Jego życie już nigdy nie będzie takie samo. Wolał żyć od niej przez ostatni czas z daleka, ale z myślą, że żyje w tym samym mieście, że oddycha, że jej serce bije. Jej śmierć to był dla niego zbyt silny cios. Cios, który zniszczył jego psychikę doszczętnie. Bardziej niż te trzy tygodnie z dala od niej.

-Przeklęty Londyn.-rzucił pod nosem.

-Tomek? Cześć.-usłyszał w słuchawce pogodny głos przyjaciela.-Wesołych Świąt, Fornal!

-Ona nie żyje.-wychlipał do telefonu.-Rozumiesz?! Jej już nie ma!-wybuch ponownie płaczem.

-Boże, Tomek.-wyszeptał zszokowany środkowy.-Tak mi przykro.

***
Omiótł wzrokiem cmentarz, przyglądając się zgromadzonym na ceremonii pożegnania Oliwii ludziom. Pani Anna stała niedaleko grobu, wpatrując się w niego zaszklonymi oczami, a tuż za jej plecami spoczywał jej mąż, który starał się ją pocieszać, choć sam nie był w najlepszym stanie. Kąciki jego ust drgnęły lekko, kiedy dostrzegł otuloną przez silne ramiona środkowego wysoką brunetkę, sięgającą mu powyżej łokcia. Łkała cicho w jego brązową kurtkę, a on gładził ją po plecach, szepcząc do jej ucha. Znał Kochanowskiego i wiedział, że ma on kruche serce, dlatego przygarnął do siebie siostrę zmarłej, chcąc ją wesprzeć w tym  trudnym momencie. Nie raz napomknął mu kilka dobrych słów o młodszej Chodakowskiej. Wyraźnie miał do niej słabość. Uwielbiał dziewczyny z długimi, zgrabnymi nogami. A Nadia takie zdecydowanie posiadała. Podobały się także jej długie, gęste włosy czy też urocze dołeczki jakie pojawiały się na jej policzkach, gdy się śmiała. Fornal podszedł do mikrofonu załączonego do ambony zniesionej tutaj dzień przed pogrzebem z kościoła i chrząknął do niego głośno, aby zwrócić na siebie uwagę wszystkich zebranych. Prędzej spodziewał się, że wygłosi mowę na swoim własnym ślubie niż pogrzebie ukochanej. Mimo to podjął się tego zadania. Według niego zasługiwała na godne pożegnanie.

-Jeżeli ktoś z tutaj zebranych mnie tutaj nie kojarzy nazywam się Tomasz Fornal.-zabrał głos.- Znałem Oliwię jak własną kieszeń. Poznałem ją na obozie sportowym, gdy miałem 9 lat. Ona była dwa lata starsza. -uśmiechnął się na to wspomnienie.-Nie spodziewałem się, że nasza znajomość tak się rozwinie. Zaprzyjaźniliśmy się i od dziecka spędzaliśmy razem niemal każdą wolną chwilę. Rozumiała mnie jak nikt inny. To ona ciągle mówiła mi, abym szedł za głosem serca i oddał się siatkówce. Posłuchałem jej. Zawsze wyczyniała cuda na trybunach, kibicując mi żarliwie. Raz nawet prawie dotarła do sędziego, chcąc udowodnić mu, że mój atak wpadł w boisko a nie w aut.-zaśmiał się cicho, a wraz z nim wszyscy obecni na cmentarzu.-Była osobą niezwykle impulsywną, dość często wredną, ale także kochaną. Potrafiła być naprawdę miła i nigdy nie odmówiła nikomu pomocy. Gdy 2 lipca 2017 roku, w Brnie wyznała mi miłość byłem totalnie w szoku. Traktowałem ją jak siostrę, a tu nagle okazuje się, że skradłem jej serce nie jako przyjaciel, ale jako przystojny chłopak. Miałem totalny mętlik w głowie. Bałem się spróbować. Nie chciałem jej sprawić smutku, przysporzyć cierpienia. Jednak widząc migoczące w jej oczach łzy, kiedy otrzymywałem złoty medal MŚ i dumę oraz radość na twarzy podjąłem decyzję. Czy jej żałowałem? Szczerze? Raz. To było, kiedy wyjechała do Londynu bez pożegnania. Z czasem zrozumiała swój błąd, a ja zrozumiałem, że żałuję i że nigdy w życiu nie przytrafi mi się druga taka Oliwka. W dzień jej wypadku a także śmierci jechałem do niej, aby przywieźć ją do mojego domu w Krakowie na Wigilię i rozpocząć nowy rozdział. Chciałem jej się oświadczyć.Los pokrzyżował nasze plany.  Chciałem jej wybaczyć, zacząć kolejny rozdział życia przy jej boku i zacząłem nowy rozdział, ale bez niej. Nie macie pojęcia jak bardzo ją kochałem a ona mnie. Byłem w niebie, kiedy była blisko mnie. Swoją obecnością sprawiała, że uśmiech nie schodził mi z ust. Liczyła się tylko ona. Żadna inna kobieta mnie nie interesowała, a nie jedna starała się o moje względy. Oliwia była naprawdę uroczą, cudowną, urzekającą dziewczyną.- uśmiechnął się promiennie.-Nadal nie wierzę w to, że jej już nie ma.-głos mu zadrżał, a łzy zabłysnęły w jego brązowych oczach.-Skarbie, spoczywaj w pokoju. Kocham Cię.-szepnął, uśmiechając się błogo.

Otarł kciukiem ściekającą po policzku łzę i opuścił ambonę, robiąc miejsce innym, którzy chcieli się wypowiedzieć. Wzruszył się podczas mowy rodziców Chodakowskiej oraz Ziobrowskiego, z którym nieco się zaprzyjaźniła. Zyskała sympatię każdego zawodnika ze złotej drużyny '97. Nadia przeprosiła rodzicielkę i ojca po zakończeniu uroczystości i odeszła z Kubą na bok. Blondyn opadł na ławkę i spojrzał zdezorientowany na proszącą o rozmowę brunetkę.

-Wiem, że to nie jest odpowiedni moment, ale później się na to nie zbiorę.-skrzywiła się delikatnie, spoglądając przelotnie na siatkarza.

-No wyduś to z siebie, dziewczyno.-zaśmiał się Jakub.-Bo zaczynam się bać.

-Kuba, bo ja Cię kocham.-wypowiedziała, spoglądając mu głęboko w oczy.-Ja wiem, że dla Ciebie to pewnie za szybko, bo za krótko się znamy, ale...-splotła jego wielkie dłonie ze swoimi rękoma.

Nie było jej dane dokończyć, gdyż środkowy wpił się w jej chłodne usta. Muskał je subtelnie i powoli, rozkoszując się ich miękkością. Dziewczyna pogłębiła pocałunek i przeniosła się na kolana zawodnika olsztyńskiego klubu. Po chwili oderwał się od niej, gdyż zabrakło mu tlenu i posłał w jej kierunku błogi uśmiech.

-...dłużej już nie wytrzymam.-dokończyła wypowiedź.

-Nie masz pojęcia, ile na to czekałem.-odparł, śmiejąc się cicho.-Ja Ciebie też.-cmoknął ją w czubek nosa.

-No to życzenie Oliwii się spełniło.-obok nich pojawił się zadowolony rozwojem sytuacji pomiędzy przyjacielem a siostrą 21-latki Tomek.-Szczęścia!-dodał Tytus, prezentując swoje uzębienie.

JEDEN I PÓŁ ROKU PÓŹNIEJ 

Spełnił prośbę Oliwii. Był szczęśliwy, realizując się w swojej jedynej, prawdziwej miłości, która mu pozostała. Siatkówce. Ciężko pracował na każdym treningu, wylewając hektolitry potu. Trafił do reprezentacji Polski i od prawie dwóch lat rozgrywał mecze na arenie międzynarodowej z białym orzełkiem na piersi i z 18. numerem oraz nazwiskiem Fornal wypisanym drukowanymi literami umiejscowionym na plecach. Zbierał pochwały od zawodników z najdłuższym stażem w kadrze narodowej, a także udzielał rad młodszym siatkarzom. Odpowiadał za solidne przyjęcie drużyny, ale także błyszczał w ataku, zapisując na swoim koncie także kilka bloków podczas meczu. Rodzice Tomka nie kryli swojej dumny z powodu fenomenalny gry syna a także jego bogatej kolekcji trofeum. Brunet zaśmiał się cicho, kiedy jego oczom ukazał się wkraczający do spalskiej hali środkowy, którego za rękę pociągała brunetka, pragnąc go zatrzymać. 

-Kochanowska, puść chłopaka! On chce się już od Ciebie uwolnić!-przyjmujący parsknął głośnym śmiechem, zwracając się do Nadii. 

-Fornal, przymknij się tam!-rzuciła groźnie.-Będę tęsknić, Kubuś. Skop im tam tyłki, a temu to możesz nieźle obić dupsko.-wskazała palcem na mierzącego prawie dwa metry bruneta.

-On i tak rok z Tobą wytrzymał.-Tytus wystawił język partnerce kumpla.-Podziwiam Cię, Kochan. Podziwiam.-ukłonił się przed przyjacielem. 

Blondyn parsknął głośnym śmiechem i pożegnał 21-latke namiętnym, długim pocałunkiem. Gdy tylko drzwi sali zatrzasnęły się za panią Kochanowską, która posiadała to nazwisko od roku Kuba momentalnie rzucił się w pościg za Tomkiem. 

~*~
No i oto nadszedł koniec historii Tomka i Oliwii. Dosłownie. Niestety, Chodakowska niespodziewanie zmarła i zostawiła Tomka samego, ale jak widzicie z czasem się pozbierał i wrócił do siebie. Państwo Kochanowscy to taka mała osłoda tego tragicznego zakończenia ;) Doceńcie to :D Przepraszam, ale taki plan był od początku. To chyba moja najlepsza historia ;3 Do tej pory było nią opowiadanie o Petrze i Rozalii ;) Dziękuję wszystkim razem i każdemu z osobna za obecność, za każdy komentarz, za każdą straconą minutę na czytanie moich wypocin, za wszystko... Kocham Was! <3 Nigdy nie zapomnę Waszych miłych słów ;3 Teraz proszę, aby każdy pozostawił po sobie ślad, nawet jak dotąd nie komentował ;) To dla mnie bardzo ważne ^^ Można dodać z anonima :D Całuję i  do zobaczenia na Kochanowskim (prolog już jest) ;* 


czwartek, 3 sierpnia 2017

Trzynaście

Chodakowska parsknęła cichym śmiechem, gdy jej ciało delikatnie się zachwiało wraz z zatrzymaniem się na ostatnim schodku małej drabiny, którą podtrzymywała jej młodsza siostra. Nadia pokręciła z niedowierzaniem głową i podała jej złotą gwiazdkę, która miała spocząć na szczycie choinki. Miedzianowłosa przechwyciła od niej przedmiot i wspięła się na palce, umiejscawiając dekorację na szczycie drzewka. Odwróciła się w kierunku brunetki i pokazała napięte przedramienie, prezentując tym samym swoją potęgę i siłę. Nastolatka zachichotała pod nosem i pośpiesznie puściła drabinę, aby złapać w swoje ramiona opadającą w skutek poślizgnięcia się na szczeblu 21-latke. Nadia spojrzała na siostrę z politowaniem i uwolniła ją z uścisku, pukając się w czoło. Starsza córka pani Anny wzruszyła ramionami i posłała dziewczynie przepraszający uśmiech. Wręczyła w dłonie 19-latki karton z łańcuchami, a sama zaczęła szperać w pudełku z bombkami, wybierając te odpowiadające jej. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy poczuła woń unoszącą się po wnętrzu domu  za sprawą znajdujących się w piekarniku pierniczków, które jej rodzicielka piekła co roku. Zawsze pomagała jej w maczaniu ich w białej czekoladzie, którą uwielbiała  i nakładaniu posypki. Zawiesiła na gałązce świeżo ściętej sosny srebrną bańkę z brokatowym reniferem, którą wykonała w czwartej klasie szkoły podstawowej. Tego roku drzewko miało być przystrojone w motywie złoto-srebrnym. Nadia wyłowiła ze środka pudełka długi łańcuch w barwie stali i zarzuciła go sobie na szyję, udając, że maszeruje po wybiegu niczym profesjonalna modelka. Oliwia pośpiesznie chwyciła za aparat spoczywający na stoliku w salonie i pstryknęła jej kilka zdjęć, nie powstrzymując przy tym śmiechu wydobywającego się z jej gardła. Po kilkunastu minutach wygłupów zabrały się porządnie do pracy. Z każdą minutą drzewko coraz to liczniej zapełniane było ozdobami czy łańcuchami świątecznymi, a na końcu został na niego nałożony zestaw lampek świątecznych. Nim się obejrzały, a choinka była ustrojona. Starsza Chodakowska uwieczniła efekt ich ciężkiej pracy na fotografii i ukazała wykonane zdjęcie brunetce. Uśmiechnęły się do siebie wzajemnie i udały się do kuchni, aby sprawdzić stan wypieków. Rudowłosa nałożyła na dłonie ochronne rękawice i wyciągnęła blaszkę z upieczonymi odpowiednio piernikami. Postanowiła poczekać na ich ochłodnięcie i w międzyczasie zdecydowała się na ścieranie kurzy. Nadia natomiast wymknęła się do swojego pokoju pod pretekstem jego posprzątania. Zwinnie ocierała powierzchnie mebli z zanieczyszczeń, nucąc pod nosem Last Christmas.  Odwróciła się na pięcie w kierunku drzwi, kiedy usłyszała szczęk klucza w zamku. W progu domu stanęła starsza kobieta z dwoma reklamówkami wypakowanymi po brzegi rzeczami, posyłając młodej fotografce szczery, ciepły uśmiech. 

-Babcia!-wrzasnęła uradowana Chodakowska, odkładając ścierkę ze spryskiwaczem na komodę w salonie.

Podbiegła w kierunku staruszki i przejęła od niej torby wypełnione jak się chwilę później okazało prezentami dla członków rodziny, układając je na stole w kuchni. Przytuliła się mocno do brązowookiej i uśmiechnęła się pod nosem, kiedy Iwona ucałowała jej policzki na powitanie. Nakazała jej usiąść w salonie, a sama zabrała się za przygotowanie dla niej herbaty. Zalała granulki cytrynowego napoju wrzącą wodą i postawiła przed nią parujący kubek, opadając na wolne obok niej miejsce na sofie. 

-Czemu przyjechałaś tak wcześnie?-uniosła pytająco brew Oliwia. 

-Chciałam wam pomóc w przygotowaniach.-uśmiechnęła się serdecznie w kierunku wnuczki pani Iwona.-Twoja mama jak zwykle wszystko zostawia na ostatnią chwilę.-zaśmiała się.

-O dziwo w tym roku dość szybko się ze wszystkim uporała.-puściła jej oczko 21-latka.-Zostało tylko kilka rzeczy do zrobienia.

Matka jej rodzicielki skinęła jedynie głową i chwyciła w dłonie naczynie z naparem, przykładając je do ust. Stoczyła z wnuczką krótką rozmowę o tym co się wydarzyło przez ostatnie pół roku, a Oliwia starała się omijać temat przyjmującego, który wciąż krążył w jej myślach. Starała się jednak być pogodna i cieszyć się ze zbliżającej się Wigilii oraz czekającego ją spotkania z członkami rodziny przy jednym stole. Pani Iwona jednak poruszyła wątek dotyczący Fornala, przypominając sobie, że matka Oliwii wspominała jej o szczęśliwym związku jej starszej córki z siatkarzem. Rudowłosa spuściła wzrok i zaczęła się nerwowo bawić palcami, chcąc odwlec moment, w którym będzie musiała uświadomić babcie, że rozdział pod nazwą Tomasz Fornal został już dawno definitywnie zakończony. Kobieta przyglądała jej się ze skupieniem i z ciekawością, oczekując od niej odpowiedzi. Szafirowe tęczówki zmierzyły wzrokiem zmęczoną, pomarszczoną twarz staruszki. Nie miała serca jej okłamywać. Rozchyliła delikatnie usta i nim się zorientowała, a wyśpiewała babci całą historię dotyczącą bruneta o obłędnych czekoladowych oczach i oszałamiającym uśmiechu, rzucającym ją na kolana. 

-Zrozumie jeszcze, że Cię kocha i Ci wybaczy. Zobaczysz słońce.-potarła jej ramie i uśmiechnęła się do niej ciepło.

-Dzięki, babciu, ale ja wiem, że będzie o to ciężko.-skrzywiła się lekko. 

-W życiu nie ma lekko. Niektórzy mają drogę usłaną różami, a niektórzy ciągle natrafiają na jej kolce. Warto jednak na nie nadepnąć i cierpieć, aby później znaleźć ukojenie w rozkoszy ich zapachu.-staruszka złapała ją za dłoń, chcąc przekazać jej w ten sposób, że ją wspiera.

Oliwia poderwała się z miejsca i odniosła do kuchni opróżniony przez kobietę kubek. Oparła się biodrami o kuchenną szafkę i przymknęła powieki. Rozmawianie na temat mierzącego prawie 2 metry chłopaka było dla niej naprawdę ciężkie i trudne. Rana nadal była świeża. Już nie wylewała potoku łez, ale nadal jej serce rozpadało się na kawałki, gdy słyszała jego imię padające z czyiś ust lub też wypowiadane przez własne. Musiała się jednak wziąć w garść. Jedyne co mogła teraz zrobić to dać Tytusowi czas na ponowne pozbieranie się po jej wizycie. Podskoczyła delikatnie, gdy do jej uszu dotarł trzask drzwi. Wychyliła się z pomieszczenia i ujrzała zmierzających w jej kierunku rodziców wraz z reklamówkami pełnymi zakupów. Zaproponowała im swoją pomoc przy wypakowywaniu i już po chwili układała podane produkty na ich odpowiednie miejsca. 

***
Pozbywał się skutecznie zanieczyszczeń znajdujących się na dywanie w salonie, wciągając je za pomocą długiej rury odkurzacza, rozłożonej na maksymalną wysokość. Kołysał biodrami na boki, śpiewając głośno wraz z Basshunter wydobywającym się z głośników wieży świąteczny angielski hit. Gdy zakończył oczyszczać salon wyłączył urządzenie i rozsunął czarną bluzę, ściągnął ją z siebie i zaczął wymachiwać ją nad swoją głową, podskakując ku górze. Nagle z wnętrza kuchni wyłonił się jego starszy brat i parsknął głośnym śmiechem, uwieczniając szaleństwa bruneta na video, które zostało dodane na jego Snapchata. Tomek rzucił bluzę w kierunku brata i pognał za nim, chcąc usunąć filmik ze swoim udziałem z i'Phone Janka. Po drodze do pokoju 22-latka mało co nie staranował wychodzącej z sypialni rodzicielki. Blondynka pokręciła z politowaniem głową, obserwując pościg młodszego syna za starszym. 

-Jak dzieci.-mruknęła pod nosem, mimowolnie się uśmiechając. 

Fornal zatrzymał się przed zatrzaskującymi się przed jego nosem drzwiami i pokręcił z niedowierzaniem głową, waląc pięściami w pomalowane na biało drewno. Roześmiał się pod nosem, wykrzykując w stronę zawodnika krakowskiego klubu różnorakie groźby. Starszy z Fornalów zanosił się głośnym śmiechem, wysłuchując oburzenia 20-latka. Tomek wzruszył ramionami i zrezygnowany powrócił do salonu. Wskoczył na kanapę i zaczął tańczyć na całego, ignorując odgłosy rozbawienia rodziców. 

-Tomek włącz kolędy a nie jakieś anielskie badziewia!-wykrzyknęła zza kuchni pani Dorota.

-To nie jest żadne badziewie!-oburknął, splatając na klatce piersiowej ramiona. 

-Są święta. Jesteśmy w Polce.-kontynuowała kobieta.-W tej chwili włączasz mi tradycyjne, polskie kolędy! Jeżeli tego nie zrobisz nie licz na kawałek mojej kremówki!-rzuciła stanowczo. 

Pośpiesznie zeskoczył z kanapy i zameldował się obok odtwarzacza CD. Zamienił płytę z piosenkami świątecznymi na pastorałki i posłał w kierunku rodzicielki niewinny uśmiech. Marek roześmiał się w głos i spojrzał rozbawiony na syna oraz żonę. Blondynka zadowolona zaczęła nucić pod nosem słowa wydobywającej się z głośników kolędy i powróciła do pracy. Brunet tymczasem opadł na sofę i zabrał się za przeglądanie social mediów. Rozbawiony zachichotał pod nosem, oglądając prezentacje swoich tanecznych umiejętności z dopiskiem "Tytus-kandydat do tańca z gwiazdami szuka partnerki XD". 

-Marsz mi posprzątać pokój!-zażądała pani Dorota.

-Ale przecież tam jest czysto.-odparł brunet.

-Za czysto uważasz walające się po podłodze bokserki, skarpetki i kable od ładowarek? W takim razie masz naprawdę interesujące spojrzenie na pojęcie czystość, synku.-mruknęła pani Fornal.

Przyjmujący westchnął i opuścił salon, posłusznie udając się w kierunku własnego pokoju. Zgarnął z paneli walające się części garderoby oraz kable i starannie odkurzył każdy centymetr pomieszczenia. Układając ubrania w torbie nawinął się na płytę od Chodakowskiej. Przysiadł na brzegu łóżka i zaczął obracać w dłoniach plastikowe opakowanie z upominkiem. Starał się czerpać jak najwięcej pozytywnej energii ze świąt, ale nie mógł na dobre pozbyć się miedzianowłosej z myśli. Miał takie momenty słabości jak teraz. Nagle ktoś przymknął za sobą drzwi od jego lokum. Podniósł głowę i skierował swój wzrok na spoglądającą na niego z troską matkę. Zajęła miejsce obok syna i umiejscowiła wzrok w przedmiocie obracanych w dłoniach siatkarza, marszcząc brwi. Brunet odłożył płytę na szafkę nocną i ułożył się na łóżku, wbijając wzrok w sufit.

-Chcesz mi o czymś powiedzieć, Tomek?-przerwała panującą wewnątrz pokoju ciszę. 

-Nie wiem już co mam robić.-westchnął głośno.-Kocham ją, ale boję się, że ponownie mnie zrani, potraktuje jak zabawkę.

-Skąd u Ciebie to zachwianie emocjonalne? Dopiero jej nienawidziłeś, a teraz myślisz nad przebaczeniem jej. Stało się coś o czym nie wiem?-uniosła pytająco brew. 

-Owszem, ona wróciła, mamo.-spojrzał na nią przelotnie.-Ta cholerna płyta zasiała we mnie ziarno niepewności. Z tego co się na niej znajduje widać, że mnie kocha, ale skąd mogę mieć pewność, że znowu mnie nie zostawi? Skoro zrobiła to jeden raz może i drugi.

-Nie możesz, kochanie. Musisz się poważnie zastanowić czy warto podjąć ryzyko.-ujęła jego dłoń w swoją.-Co czułeś, gdy zobaczyłeś ją po tak długim czasie?

-Nienawiść, wściekłość, ból, ale gdy ją pocałowałem odezwała się we mnie tęsknota, pragnienie jej bliskości i ...miłość.-wypowiedział, spoglądając jej głęboko w oczy.

-Synu, właśnie podjąłeś właściwą decyzję.-poklepała go po ramieniu.

Poderwał się z miejsca i uniósł znacznie kąciki ust, obdarowując kobietę szerokim uśmiechem. Musnął ustami policzek rodzicielki i szepnął ledwo słyszalne "dziękuję, mamo", po czym zbiegł pośpiesznie po schodach. Chwilę później do jej uszu dotarł pisk opon czarnego VolvoXC 90, które opuściło posesję Fornalów, a ich właściciel obrał tylko jeden kierunek. Radom. 

***
Miedzianowłosa powolnym krokiem przemierzała pokryte cienką warstwą białego puchu ulice Radomia, podziwiając świąteczne ozdoby jakimi przystrojone było miasto. Wielka bombka oświetlona przez kolorowe światełka znajdująca się przy fontannie prezentowała się naprawdę niesamowicie. Mimowolnie kąciki jej ust powędrowały ku górze, kiedy z nieba zaczęły spadać drobne płatki śniegu. Obróciła się na pięcie i gestem dłoni przywołała do siebie podążającą za nią brunetkę, która szczerzyła się jak głupia do ekranu telefonu. Nadia przyśpieszyła tempa i po chwili spacerowała tuż obok starszej siostry. Wsunęła komórkę do kieszeni dżinsów i zagłębiła wzrok w światełkach zwisających na miejskich latarniach, które układały się w różnorakie wzory. Potarła zziębnięte dłonie i spojrzała przelotnie na pogrążoną w myślach Oliwię. 

-Co się tak szczerzysz jak głupia do tego telefonu?-uniosła pytająco brew starsza Chodakowska. 

-A co nie można? Dostałam życzenia od przyjaciółki.-odparła 19-latka, uśmiechając się lekko.

-Ta... Prędzej od Kubusia.-szturchnęła ją w ramie roześmiana miedzianowłosa.-Powiedz mi siostro jak to jest z tym Kochanowskim. Tym razem mi nigdzie nie uciekniesz.-puściła jej oczko. 

-Dobra, masz mnie! No kurde zakochałam się w nim.-mruknęła pod nosem, chowając twarz we wnętrze kurtki.

21-latka przystanęła naprzeciwko niej i zaśmiała się cicho, obserwując obfity rumieniec zalewający jej blade policzki. Starała się go ukryć za materiałem kurtki, ale nieskutecznie. Miedzianowłosa posłała jej szeroki uśmiech i chwyciła jej pod ramie, pociągając w kierunku centrum miasta.

-Wiedziałam!-pisnęła uradowana.-Kiedy randka?-poruszyła znacząco brwiami.

-Jaka randka!? Kobieto, on ledwo wie jak ja mam na imię.-posmutniała na twarzy Nadia.

-Możemy to zmienić.-uśmiechnęła się ciepło w kierunku siostry.-Pogadam z Tomkiem i załatwię Ci z nim randkę.

-To Ty z nim rozmawiasz?- zdziwiła się brunetka.

-Problem w tym, że nie.-teraz starsza Chodakowska posmutniała na twarzy.-Dałam mu filmik z naszymi najlepszym wspomnieniami i mam nadzieję, że go to nieco zmiękczy. Inaczej nie ma już dla nas ratunku.-załamał jej się głos.

-Oliwia, co Ty bredzisz!?-potrząsnęła nią jej towarzyszka.-Masz walczyć! Nie wyobrażam sobie was z kimś innym! Pasujecie do siebie jak dwie krople wody! Okay, ma prawo być zły, ale kurwa do cholery Ty żałujesz i naprawdę go kochasz! Pokaż mu to!-starała się ją zmotywować.-W tej chwili siadasz do samochodu i do niego jedziesz! Ale to już!

-Nadia...

-Żadna Nadia! Jedź do niego!

~*~
Chyba nasi zakochani się nieco ogarnęli, a może nawet i znacznie ^^ Czy uda im się odzyskać wspólne szczęście? Dowiecie się już w epilogu, który już w sobotę ;3 W ten sam dzień także wielki start na Kubie! Zdradzę wam, że tamta historia także nie będzie najdłuższą, ale będzie za to bogata w różnorakie zwroty akcji ;3 Co powiecie na narrację drugoosobową na Tośce i Kochanowskim? ;) Czekam na Wasze opinię na temat tego rozdziału i proszę o nich zdecydowanie więcej niż pod ostatnim rozdziałem ;) Całuję i do zobaczenia na epilogu! ;* 

wtorek, 1 sierpnia 2017

Dwanaście


Nie potrafię zapomnieć 

O Tobie wciąż myślę
Liczyło się tylko Ty i ja
To był mój cały świat



Zirytowany do granic swoich możliwości pośpiesznie opuścił klubową szatnie i zatrzasnął za sobą drzwi budynku. Oparł się nonszalancko o czarną karoserię swojego samochodu i przymknął powieki, starając się uspokoić. Nie potrafił się już cieszyć z odniesionego dziś zwycięstwa. Cząsteczka szczęścia jaką czuł po otrzymaniu kolejnej w tym sezonie statuetki MVP już dawno z niego wyparowała. Nie mógł znieść śpiewów i tańców kolegów z zespołu, którzy świętowali rozgromienie Łuczniczki Bydgoszcz. Chciał do nich dołączyć, ale nie mógł. Pojawienie się Chodakowskiej ponownie zasiało w jego życiu komplikacje. Nie był w stanie opisać słowami poziomu swojej złości. Niemalże targała nim nienawiść do jej osoby. Przez te cholerne trzy tygodnie toczył solidną walkę ze samym sobą, aby wyczyścić umysł z wszystkich wspaniałych wspomnień jaki z nią dzielił, aby uprzątnąć swoją kawalerkę z jej rzeczy, aby pozbawić imienia i nazwiska Oliwia Chodakowska definicji najważniejszej kobiety w jego życiu, a kiedy mu się tu udało nagle zjawiła się ona i jednym swoim widokiem potrafiła sprawić, że jego ciało zamarło. Serce toczyło bitwę z rozumem. Nie jednokrotnie przez jego głowę przebiegła myśl, aby odpuścić, poddać się. Aby po dłuższej chwili ponownie wpić się w jej wargi i zasmakować ich słodkości, sunąć dłońmi po jej miękkiej skórze, spojrzeć głęboko w lazurowe tęczówki...Mógłby tak wymieniać w nieskończoność. Jednak w porę odzyskał trzeźwe myślenie i postawił na atak. Zraniła go. Sprawiła, że cierpiał katusze. A przede wszystkim złamała mu serce na tysiące malutkich kawałeczków. Po raz pierwszy w życiu posmakował tak dużego stężenia bólu. Po raz pierwszy zakochał się na zabój i otrzymał solidnego sierpowego. Spojrzał na grafitowe niebo pełne połyskujących gwiazd i westchnął głośno. Kiedyś za jedną z nich uznawał ją. Miała w sobie to coś co wyróżniało ją od wszystkich dziewczyn w jej wieku, coś wyjątkowego, że po mimo tej wredności jaką darzyła go na co dzień ją ubóstwiał. Opadł na fotel kierowcy we wnętrzu Volvo i otwartą dłonią uderzył w środek kierownicy, sprawiając, że jego klakson wydał dźwięk. Skrzywił się na to delikatnie i przekręcił kluczyki w statyce. Chwilę później włączył się do ruchu drogowego. Powoli, spokojnie prowadził samochód, po mimo złości jaka w nim kipiała. Uśmiechnął się mimowolnie, kiedy rzucił okiem na spoczywające obok wyróżnienie. Był naprawdę zadowolony, że udało mu się tak zaprezentował przed byłą partnerką. Sprawić wrażenie, że nie dotknął go sposób w jaki go potraktowała. 
Zmęczony zatrzasnął za sobą drzwi mieszkania i osunął się po nich, wbijając pusty wzrok przed siebie. Nie miał pojęcia ile tak trwał, ale nagle poczuł jak ktoś próbuje dostać się do wnętrza jego mieszkania. Poderwał się z miejsca i rozchylił drzwi przed przybyłym gościem. Blondyn wtargnął do środka i zmierzył go czujnym wzrokiem, po czym pokręcił głową z dezaprobatą.

-Po Twojej minie wnioskuje, że nie zakończyło się kolorowo.-rzucił Ziobrowski, wręczając mu puszkę Żubra w dłoń.

-A czego Ty się spodziewałeś?-uniósł pytająco brew Tytus.-Jak Ty byś się kurwa czuł, kiedy przez 3 tygodnie starałeś się pozbierać po zostawieniu przez dziewczynę  i kiedy Ci się to udało ona po prostu wpierdoliła się ponownie z butami w Twoje życie, wyjaśniając Ci, że chciała spełniać marzenia?!-warknął w kierunku atakującego.

-Stary, spokojnie. Jestem tu w celach pokojowych.-Kuba wzniósł ręce w geście obrony.-Za pewne chujowo. Za popierdolenie Chodakowskiej i Twoje MVP.-stuknął opakowaniem alkoholu o puszkę Fornala.


-Wybacz, ale po prosto mną targa w środku, kurwa.-przyjmujący upił niewielki łyk trunku, spoglądając przepraszająco na kumpla.-Kochanowski chyba dalej nie zazna spokoju w nocy.-zaśmiał się cicho. 

-Co masz na myśli, mówiąc, że nie zazna spokoju? Przeskoczyłeś na inną płeć?-wytrzeszczył oczy Buben.

-Popierdoliło Cię, Zioberko!-wrzasnął Tomek, uderzając go w ramie.-Rozmowę na Skype, cepie.

-Wiesz co? Jak jesteś wkurwiony zmieniasz się w Oliwcie.-uśmiechnął się cwanie blondyn.

-Żebyś zaraz Ty nie zmienił się w Oliwcie.


***
Przemierzała radomskie uliczki, błąkając się bez celu. Nie chciała wracać do domu w takim stanie. Słona ciecz z każdą chwilą coraz liczniej spływała po jej policzkach, przysłaniając jej delikatnie obraz rozciągającej się przed nią drogi. Co kilka sekund ścierała ją zewnętrzną częścią dłoni, zdając sobie sprawę, że za pewne rozmazuje jeszcze bardziej smugi po tuszu i wygląda fatalnie. Miała to jednak totalnie gdzieś. Wsłuchiwała się w smutną melodię piosenki idealnie opisującej jej obecne życie w wykonaniu Wiki i pociągała nosem, czując jak rozpada się od środka. Wiedziała, że nie ma co liczyć na fajerwerki, ale nie sądziła, że Fornal potraktuje ją tak ostro. Nie mogła słuchać nienawiści zawartej w barwie jego głosu. Nie miała pojęcia, że jest w stanie doprowadzić go do takiego stanu. Jej serce łamało się na tysiąc kawałeczków, kiedy syczał do niej zza zaciśniętych zębów. Bała się spoglądać w jego oczy. Były one teraz tak przerażające i powodowały ciarki pędzające po jej drobnym ciele. Kiedyś to były dreszcze pod wpływem jego przenikliwego spojrzenia, a teraz ciarki spowodowane strachem. Obawiała się go jak nigdy. Nigdy też nie miała styczności z  nim w takim świetle. Gdy poczuła jego aksamitne wargi na swoich ustach i opuszki jego kciuków na policzkach poczuła się jak wtedy, kiedy znajdowali się na trybunach w Brnie. Wierzyła, że będzie jak kiedyś. Jednak Fornal sprytnie wykorzystał jej tęsknotę oraz pragnienie bliskości, aby narobić jej zbędnych nadziei. Czuła się z tym okropnie. Wiedziała już jak on się poczuł, kiedy go porzuciła zaledwie kilka dni po tej gorącej po mimo panującej na dworze zimnej temperatury, grudniowej nocy. Najgorsze było to, że ona naprawdę chciała więcej. Pragnęła zagłębić dłoń w jego ciemnych, gęstych włosach, badać głębokość jego ciemnych tęczówek, smakować kuszące usta posiadające posmak porzeczki, zanosić się intensywną wonią jego perfum...Wściekła na samą siebie zaparkowała samochód pod rodzinnym domem i pośpiesznie wpadła do jego wnętrza. Zatrzasnęła za sobą drzwi łazienki i oparła się ramionami o zlew, spoglądając na swoje odbicie w lustrze. Wyglądała przerażająco. Na jej policzkach widniały strugi po czarnym tuszu do rzęs, oczy były mocno czerwone od płaczu, a włosy potargane. Odkręciła korek z ciepłą wodą i umyła nią twarz. Otarła ją ręcznikiem i westchnęła głośno. Po mimo wszystko nadal musiała walczyć. To było ich pierwsze spotkanie. Miał prawo czuć do niej urazę, być zdziwiony. Z kolejnym musiało być lepiej. A przynajmniej tak starała się sobie wmawiać.

-Dziecko, gdzieś Ty się podziewała?!-natrafiła na rodzicielkę, gdy zamykała za sobą drzwi łazienki. -Wiesz która jest godzina?!

-Tu i tam.-odparła, nawet na nią nie patrząc. 

-Może czas pogodzić się z myślą, że Tomek nie chce Cię w swoim życiu?-pani Ania ułożyła dłoń na ramieniu córki. 

-Ale mamo... Ty nie rozumiesz. Ja go kocham i nie mogę się poddać bez walki.

-Rozumiem, ale może on nie chce, abyś wchodziła z butami w jego życie. Postaw się na jego miejscu. Zbierał się przez trzy tygodnie po Twoim wyjeździe, a kiedy mu się to udało to Ty się zjawiasz i prosisz go o wybaczenie.  Zraniłaś go, Oliwia. -starała się jej wytłumaczyć sytuację pani Chodakowska. 

-Nie chcę o tym rozmawiać. Idę spać, dobranoc.-musnęła ustami policzek matki i zniknęła za drzwiami swojego pokoju.


Brunetka pokręciła z niezadowoleniem głową i także udała się do swojej sypialni. Zdawała sobie doskonale sprawę z tego, że jej starsza córka cierpi, ale była całkowicie bezradna. Musiała sama rozwiązać tą sprawę pomiędzy sobą a Tomkiem. Miedzianowłosa zrzuciła z siebie zbędne ubrania i wskoczyła w piżamę, po czym opadła na miękki materac i wtuliła twarz w bok poduszki. Po raz kolejny dała upust swoim emocjom i łkała cicho w pościel, nie starając się powstrzymać łez. Sięgnęła po telefon i odblokowała jego wyświetlacz. Zaszklonymi oczami spojrzała na tapetę widniejącą na ekranie jej komórki i rozpłakała się jeszcze bardziej. Z jej gardła wydobył się cichy jęk bólu. Opuszkiem palca musnęła rysy twarzy bruneta, uśmiechając się blado na widok jego ułożonych w dzióbek ust. Wyglądał tak niesamowicie słodko i uroczo. Pamiętała doskonale moment, w którym wykonała to zdjęcie. 

Zakradła się do jego sypialni i mruknęła niezadowolona, kiedy spostrzegła, że siatkarz nie śpi i nie ma co liczyć na słodką fotkę, którą mogła ustawić na tapetę. Wtedy przyjmujący przyciągnął ją do siebie i posadził na swoich kolanach, prosząc o długi, namiętnym pocałunek, obiecując w zamian wykona minę jakiej jeszcze na zdjęciu nie uwieczniła. Spojrzała na niego powątpiewająco, ale wykonała jego polecenie. Pochłaniała miękkość jego warg przez dłuższą chwilę, zwiedzając dłonią jego gęste włosy. Chłopak, który czuł, że powoli brakuje mu tlenu oderwał się od Chodakowskiej i musnął przelotnie ustami jej nos. Zsunął ją ze swoich ud, sprawiając, że wylądowała na jasnych panelach. Parsknął głośnym śmiechem, przyglądając się naburmuszeniu widniejącym na jej twarzy.

-No na co czekasz?!-rzucił roześmiany.-Do roboty!-klaskał w dłonie, poganiając ją.

Ustawiła się z telefonem przed łóżkiem i oczekiwała aż Fornal ułoży się w odpowiedniej pozycji. Gdy dostała od niego znak uchwyciła ostrość zdjęcia i nacisnęła na odpowiedni obszar na ekranie, wykonując fotografię. Rozczuliła się, kiedy przyglądała się swojemu dziełu. Brunet ułożony był na brzuchu i zasłaniał śnieżnobiałą kołdrą nagą klatkę piersiową, wykonując przy tym dzióbek. Włosy lekko potargane przez jej rękę idealnie wkomponowały się w zdjęcie, a jego twarz stała się nieco pulchniejsza niż zazwyczaj. Prezentował się uroczo, a zarazem niewinnie. Pośpiesznie ustawiła fotografię jako tapetę głównego ekranu i podsunęła mu urządzenie pod nos. 

-No ujdzie.-stwierdził, prezentując jej swoje śnieżnobiałe uzębienie.

-Z całym szacunkiem dla fotografów wykonujących Ci zdjęcia, ale to jest Twoje najlepsze w życiu, kotku.-rzekła, uśmiechając się promiennie.

Musnęła wargami jego policzek i powróciła do wpatrywania się w zdjęcie. Nigdy w życiu jej tak nie rozczulił jak w tym momencie. Wyglądał przesłodko i nie mogła oderwać od niego wzroku. Obiecała sobie, że nigdy nie zdejmie tej fotki z głównego ekranu. Była zbyt cudowna na to, aby być skrywaną przez głębie galerii jej Huawei'a. 

***
Oplótł długimi palcami parujące naczynie i upił niewielki łyk naparu. Uśmiechnął się pod nosem, rozpoznając w nim dawny smak dzieciństwa. Tyle czasu oczekiwał na odpowiedni moment, aby w końcu zagłębić usta w cynamonowej herbacie i w końcu mu się to udało. Spojrzał na spoczywający na ścianie zegar i skrzywił się delikatnie, dostrzegając na nim wybijającą przez wskazówki trzecią nad ranem. Dziś Wigilia. Wreszcie zobaczy swoich najbliższych. Kiedyś inaczej wyobrażał sobie ten dzień. Miał zawitać w progi rodzinnego domu w Krakowie przy boku pięknej miedzianowłosej. W niedalekiej przeszłości także planował, aby ten dzień zapisał się jako wyjątkowy w jej jak i zarówno jego pamięci. Zamierzał od dłuższego czasu się jej oświadczyć i właśnie tą datę, 24 grudnia 2017 wybrał na odpowiednią. Znał ją dobre kilkanaście lat i był pewien swoich uczuć względem jej. Nie przeszkadzało mu, że byli parą tylko a może aż pół roku. Dla niego to wystarczająco. Przez te cudowne sześć miesięcy czuł się jakby unosił się kilka metrów nad ziemią. Przez wiele lat przyjaźni zdążył doskonale poznać każdy szczegół jej zachowania, charakteru. Był pewien, że zna ją jak nikt inny, że go nie skrzywdzi. Pomylił się. Westchnął głośno, przerywając letarg, w którym zatonął i otworzył spoczywającego przed nim czarnego laptopa. Wystukał na klawiaturze hasło i nacisnął na niebieską ikonkę z białą literką S w środku. Jęknął zawiedziony, kiedy przy Kochanowskim nie dostrzegł zielonej kropki, jednak co się dziwić. Był środek nocy. Sięgnął po telefon znajdujący się obok niego na kanapie i wybrał opcję wysłania SMS'a. 

Do: Kubuś
S.O.S.

Chwilę później jego ciemnym oczom ukazał się komunikat o próbie nawiązania kontaktu z nim. Uśmiechnął się lekko pod nosem i zaakceptował połączenie, podziwiając potargane blond włosy środkowego i jego morderczy wzrok. Fornal mimowolnie parsknął cichym śmiechem i usadowił się wygodnie na kanapie, układając laptopa na kolanach. 

-Witaj mój drogi przyjacielu!-powitał go szerokim uśmiechem Tomek.

-Kurwa, Fornal! Ja myślałam, że tu poważna sprawa, a Ty sobie rżysz jak pojebany!-oburzył się 20-latek.

-Kubuś, nie denerwuj się. Złość piękności szkodzi.-wystawił mu język brunet.-A tak serio to wydarzyło się coś w moim życiu i chciałem się Ci wygadać i doradzić.

-Słucham Cię, Tytus.-oparł głowę na ramieniu i wlepił ciemne tęczówki w ekran laptopa. 

-Oliwia wróciła.-wypalił. 

-Say what?! Jak to?!-rozwarł oczy zdziwiony zawodnik olsztyńskiego klubu. 


-Wczoraj po meczu koczowała obok barierek i chciała pogadać. Zgodziłem się. Powiedziała mi właściwie to samo co w tym tandetnym liściku, a ja ją pocałowałem i...-opowiadał przyjmujący, ale środkowy przerwał mu w połowie zdania.

-Chwila, chwila...Wróć! Pocałowałeś ją?!-wykrzyknął szokowany blondyn.

-Tak. Daj mi dokończyć. Pocałowałem i zostawiłem osłupiałą z nadzieją na więcej, aby pokazać jak ja się czułem.

-Nie potraktowałeś jej przypadkiem zbyt ostro?-Kuba spojrzał powątpiewająco na przyjaciela.

-Nie? Starty, Ty chyba zapomniałeś jak ona mnie zraniła.-syknął przez zaciśnięte zęby.

-Tomaszu, uspokój się. Pamiętam to aż za dobrze. To ja z Masełkiem przecież odprowadziliśmy Cię zajebanego w cztery dupy do mieszkania i dostaliśmy zjebe od Twojej matki.-oboje parsknęli śmiechem.-A czego właściwie chciałeś się doradzić? Bo ja widzę, że sytuacja wygląda jasno.

-Problem tkwi w tym, że ja nadal ją kocham.-spuścił głowę na dół, wbijając wzrok w podłogę.-Waham się czy nie dać jej drugiej szansy, ale nie potrafię jej zaufać. Tak bardzo mnie zraniła, że nie potrafię po tym wszystkim spojrzeć na nią tak samo.

-Tomek, chciałbym Ci pomóc, ale to musi być Twoja indywidualna decyzja. Mogę Ci tylko powiedzieć, że każdy człowiek zasługuję na drugą szansę, gdyż każdy popełnia błędy jak w siatkówce, a skoro ją kochasz to może i warto zaryzykować. Jednak ja bym jej tak łatwo nie wybaczał. Stary, ona zrobiła z Ciebie wywłokę. Nigdy nie widziałem Cię w takim stanie i to mnie przerażało. 

-Dzięki, Kochan.-brunet uśmiechnął się wdzięcznie do kumpla.-Śpij dobrze.

Blondyn uniósł znacznie kąciki ust i także pożyczył dobrej nocy przyjmującemu, po czym zamknął laptopa i się rozłączył. Fornal zameldował się w łóżku i nakrył szczelnie pierzyną, przykładając policzek do poduszki. Odblokował ekran telefonu i spojrzał na widniejącą na tapecie miedzianowłosą. Chciałby, aby starsze czasy wróciły, ale chyba właśnie zdał sobie sprawę, że już nigdy nie będzie jak dawniej. Nigdy, bo on sobie tego nie zapomni. Nie wyrzuci z głowy tego jak go potraktowała.

***
Odetchnęła głęboko i przymknęła powieki, uderzając kostkami delikatnie w dębową fakturę drzwi. Stała tu po raz pierwszy od trzech tygodni i niesamowicie targały nią nerwy. Nigdy tak nie obawiała się czekać przed tym mieszkaniem. Zagłębiła smukłe palce w miedzianych włosach i zaczesała je do tyłu. Starała się uspokoić kołaczące w jej piersi serce i przyśpieszony oddech. Cholera, czego to tak długo trwało? Gdy miała już ułożyć dłoń na dzwonku drzwi zaskrzypiały cicho i uchyliły się, a zza nich wyłonił się przyjmujący. Przełknęła głośno ślinę i zadarła głowę ku górze, spoglądając w jego ciemne tęczówki, w których dostrzegła pustkę. Nie było w nich już tej zawiści. Przegryzła zębami dolną wargę, spostrzegając, że przyodziany jest jedynie w bokserki. Mimowolnie omiotła wzrokiem jego nagi, umięśniony tors i poczuła jak robi jej się słabo. Tak bardzo zapragnęła w tym momencie rzucić się na niego i wpić w jego usta, przylegając nogami do jego pasa. Pokręciła przecząco głową, aby odrzucić od siebie tą myśl i zagłębiła dłoń w torebce.

-Przepraszam, że znowu Cię nachodzę, ale nie mogę zrezygnować tak łatwo.-przerwała panującą pomiędzy nimi ciszę.-Zależy mi na Tobie, Tomek.-spojrzała głęboko w jego oczy.-Proszę, obejrzyj to. Wyrazi więcej słów niż ja.-wyciągnęła w jego kierunku opakowanie z płytą. 

Brunet niepewnie je od niej przechwycił i zamknął jej drzwi przed nosem. Skinęła jedynie głową i zbiegła pośpiesznie po schodach, opuszczając budynek. 

***
Po wnętrzu jego mieszkania roznosiły się rytmiczne uderzenia basu, a z głośników wydobywał się głos wokalisty Jeden Osiem, którego hit zawsze towarzyszył juniorom z rocznika 97 podczas podróży. Krzątał się po mieszkaniu, pakując się na kilka dni, które miał spędzić w rodzinnym Krakowie. Mimowolnie jego usta wypowiadały doskonale przyswojony tekst pod nosem, a ciało delikatnie kołysało się w rytm muzyki. Wyłowił z wnętrza szafy jedną ze swoich ulubionych koszul i złożył starannie w kostkę, umieszczając ją na dnie sportowej, sporych rozmiarów torby. Dorzucił do niej jeszcze dwie pary spodni, ulubioną, czarną bluzę oraz niezbędne środki higieny osobistej. Chwycił w dłoń upominek od  byłej partnerki i wrzucił do bagażu. Wpakował do niego także laptopa, aby mieć na czym otworzyć płytę i postanowił wyruszyć w drogę. Narzucił na siebie ciepłą, czarną kurtkę z kapturem i zatrzasnął za sobą drzwi mieszkania. 
Po blisko trzech godzinach mknięcia autostradą zaparkował samochód przed doskonale znanym mu budynkiem i opuścił wnętrze Volvo. Wyjął torbę ze swoimi rzeczami z bagażnika i przewiesił sobie na ramieniu, ruszając w kierunku wejścia do domu. Nie musiał nawet naciskać dzwonka, gdyż rodzicielka zauważyła jego auto na podjeździe i czekała już przed drzwiami. Rzuciła się na szyję syna, odcinając mu na chwilę odpływ tlenu, na co jedynie zaśmiał się cicho i wytarmosiła go za policzki.

-Mamo.-jęknął niezadowolony, spoglądając na nią błagalnie.-Jestem już dorosły, a Ty dalej mi to robisz.

-Nic na to nie poradzę, że jesteś także tak samo uroczy, Tomaszu.-posłała mu ciepły uśmiech.

Brunet pokręcił roześmiany głową i oddał torbę w jej ręce, kiedy go o to poprosiła. Rodzicielka powędrowała do jego pokoju z dzieciństwa, a on tymczasem teleportował się do kuchni, aby sprawdzić jak idą przygotowania do świąt. Dyskretnie sprzątnął z talerzyka ciastko z orzechową masą i mruknął zadowolony, kiedy jego smak rozpłynął mu się w ustach. Jego ciemne oczy niemalże zabłysnęły na widok prawie gotowej kremówki, która znajdowała się na kuchennym stole. Pani Dorota doskonale wiedziała, że uwielbia właśnie ten przysmak. 

-Łapy precz od mojej karpatki!-otrzymał uderzenie kuchenną ściereczką prosto w palce, kiedy chciał zlizać krem z brzegów ciasta.

Momentalnie odskoczył do tyłu i spojrzał niewinnie na blondynkę, unosząc dłonie w geście obrony. Omiótł wzrokiem jeszcze inne wypieki oraz dania jakie były prawie gotowe i poczuł jak momentalnie ogarnia go głód. Opadł na wolne krzesło obok ulubionego wypieku i zamrugał kilkakrotnie w kierunku rodzicielki, wykrzywiając usta w słodkim, anielskim uśmiechu.

-Mamo, trochę zgłodniałem.-zawył.-Może zmiłowałabyś się na swoim ukochanym synkiem ze złamanym sercem i podarowała niewielką porcję karpia?-spojrzał na nią oczami szczeniaczka. 

-Nic z tego młody paniczu.-pogroziła mu palcem.

-A tutaj są nierówności.-wskazał palcem na krem do karpatki.

Już wyciągał palec w kierunku ciasta, aby pochłonąć nadmiar masy z ciasta, ale pani Dorota natychmiast zjawiła się obok stołu i wygoniła go z pomieszczenia, obiecując przynieś mu kolację do pokoju. Janek, który właśnie schodził po schodach parsknął głośnym śmiechem na sytuację, której był świadkiem i przywitał się z bratem męskim uściskiem. Tomek przystanął w progu swojej dawnej sypialni i uśmiechnął się mimowolnie, przyglądając ścianom oklejonym plakatami różnorakich siatkarzy. Wyciągnął z bagażu laptopa i natrafił dłonią na płytę otrzymaną od Oliwi. Zawładnęła nim ciekawość i wsunął ją do odtwarzacza CD. Zamarł, kiedy do jego uszu dotarła smutna melodia wraz ze słowami, którymi autorką była Wika. Na ekranie komputera pojawiło zdjęcie złączonej w namiętnym pocałunku pary, którą oczywiście był brunet z rudowłosą. Brno 2017. Miał sentyment do tego zdjęcia jak i dnia. Z każdą chwilą coraz uważniej śledził pojawiające się na wyświetlaczu pliki, które utworzyły sporej długości film. Tym razem Chodakowska rozemocjonowana nagrywała dekorację MŚ U-21 co jakiś czas, nakierowując kamerę na swoją twarz, na której można było dostrzec łzy wzruszenia i dumę czy szczęście bijące od jej szafirowych oczu. 

-Teraz nadszedł czas prawdy. Boję się cholernie. Błagam tylko nie powiedz mi, że nie chcesz mnie znać po tym wszystkim.-posłała nieśmiały uśmiech w Twoim kierunku.-Idziemy.-westchnęła głośno.

Uchwyciła moment opuszczania trybun a także dyskretnie ich rozmowę po dekoracji. Był totalnie zdziwiony jej inicjatywą. Filmik zawierał wszystkie najlepsze momenty z ich związku, zdjęcia z sesji, a także materiały, które nagrywała w tajemnicy przed przyjmującym. Na płycie znalazło się także nagranie przed wylotem do Londynu, w którym płakała, mówiąc o tym jak bardzo będzie za nim tęsknić. Widział po niej, że wszystko mówiła szczerze. Naprawdę bolał ją fakt, że go opuszcza, ale to nie zmienia tego, że nadal chował za to do niej urazę. 

~*~
Dno totalne :( Wybaczcie, że tak późno, ale niedziela dla mnie była tragiczna pod względem internetu, który totalnie świrował a także okrutnego samopoczucia :/ Wczoraj natomiast spędziła cały dzień po za domem i tak wyszło, że jak wróciłam to byłam totalnie padnięta i nie miałam sił tutaj czegokolwiek napisać. Dziękuję Wam Kochane za tyle komentarzy pod ostatnim rozdziałem i mam nadzieję, że podtrzymacie ten poziom, aż do samego końca ;3 Nie wiem ile jeszcze dokładnie do końca, ale naprawdę niewiele ^^ Ostatnio nabazgrałam prolog na Kubę i według moich doradczyń jest świetny :D Całuję i do zobaczenia ;*
PS: Uwielbiam to zdjęcie 💞💞

piątek, 28 lipca 2017

Jedenaście

2 tygodnie później 

Dlaczego nie jesteśmy już blisko siebie?
Dlaczego każdy z nas wybrał inną drogę? 
Dlaczego nie potrafię, nie myśleć o Tobie juz? 
Dlaczego z każdym dniem jest coraz gorzej?
Dlaczego nie ma Ciebie, gdy Cię potrzebuje?
Dlaczego ciągle nie czuje się sobą?

Chodakowska po raz ostatni omiotła wzrokiem wnętrze mieszkania, w którym spędziła pracowite trzy tygodnie i chwyciła w dłonie metalowe rączki od walizek, kierując się w stronę drzwi. Tuż obok nich cierpliwie czekała Samantha. Dziewczyna wyrwała bagaże z rąk przyjaciółki i powędrowała wraz z nimi na parking. 21-latka sprawdziła jeszcze czy aby na pewno niczego nie zapomniała i przymknęła za sobą drzwi, zamykając je na kluczyk. Sprawnie pokonała schody i zameldowała się w granatowym Oplu Anderson. Wręczyła jej klucze od mieszkania do dłoni i zapięła pas bezpieczeństwa. Brytyjka odpaliła silnik i opuściła parking przed blokiem, włączając się do ruchu ulicznego. Miedzianowłosa oparła czoło o chłodną szybę i podziwiała rozciągający się na nim krajobraz. Ostatni raz spojrzała na wyróżniający się od reszty budynków Big Ben i uśmiechnęła się nikle. Mimo wszystko swoją przygodę z Londynem będzie wspominać miło. Poznała tutaj kilka naprawdę świetnych dziewczyn, a przede wszystkim zyskała nową przyjaciółkę. Nauczyła się także kilku nowych rzeczy w profesjonalnej fotografii i zyskała doświadczenie. Na pewno podpunkt dotyczący stolicy Wielkiej Brytanii będzie wyglądał korzystnie w jej CV.  Pogrążona w letargu nawet nie zauważyła, kiedy samochód zatrzymał się przed lotniskiem. Pośpiesznie odpięła pas i opuściła wnętrze Opla, stawiając się przy bagażniku. Z drobną pomocą właścicielki auta wyłowiła z niego swojego walizki i przy boku modelki przekroczyła próg lotniska. Opadła na jedną z ławek i umiejscowiła wzrok w tablicy odlotów. Gdy na ekranie pojawiła się nazwa stolicy Polski uśmiechnęła się łagodnie. Nie mogła się już doczekać, kiedy znajdzie się w Radomiu. Tak bardzo chciała utonąć w silnych ramionach przyjmującego, wpić się w jego aksamitne wargi bez pamięci i spojrzeć w jego głębokie oczy. Pragnęła zobaczyć w nich te niesamowite iskierki radości, ciepło i miłość. Obawiała się jednak, że to nie nastąpi. Doskonale zdawała sobie sprawę, że będzie trudno, ale obiecała sobie walczyć do utraty tchu. Tomasz Fornal był miłością jej życia. Nie mogła go stracić. 

-Dzięki Tobie lecę teraz do niego.-uśmiechnęła się promiennie w stronę Sam.-Dziękuję Ci za to i za wszystko.-zamknęła ją w silnym uścisku.

-Naprawdę nie masz za co.-zaśmiała się Brytyjka.- Będę tęsknić.-wydymała dolną wargę.

-Ja też.-skrzywiła się Polka.

-Koniecznie daj znać jak poszło.-puściła jej oczko modelka.-Będę trzymać kciuki. A teraz leć bo się spóźnisz.-wskazała palcem na zegarek spoczywający na jej nadgarstku. 

Oliwia jeszcze raz lekko przytuliła blondynkę i musnęła jej policzki na odchodne. Chwyciła w dłonie rączki od walizek, zasunęła suwak kurtki po samą szyję i udała się na odprawę. Anderson odprowadziła jej sylwetkę wzrokiem, uśmiechając się łagodnie, gdy Polka pomachała jej na pożegnanie. Odwzajemniła gest i podreptała w kierunku wyjścia z obiektu. Po sprawnej odprawie fotografka opadła na miękki fotel na pokładzie samolotu i westchnęła głośno. Nie mogła uspokoić kołatających myśli w jej głowie. Przymknęła powieki i miała nadzieję, że sen ukoi jej nerwy, które naprawdę solidnie dawały o sobie znać. 

***
Wzbił się nad parkiet i z całej siły uderzył w skierowaną do niego żółto-błękitną Mikasę, wbijając ją w boisko przeciwnika. Uradowany zacisnął dłoń w pięść, potrząsając nią i uśmiechając się szeroko pod nosem. Kibice zgromadzeni na trybunach w hali nagrodzili go brawami oraz okrzykami zachwytu. Chwilę później został zaatakowany przez kolegów z drużyny, którzy zmierzyli mu idealnie ułożone włosy. Zmroził ich groźnym wzrokiem po chwili, parskając śmiechem. Po zagrywce Hubera ustawił się do przyjęcia, podbijając trudną piłkę. Rozpędził się do ataku i otrzymał kolejną świetną wystawę od rozgrywającego. Tym razem skutecznie ukończył atak z pajpa, zdobywając 25. punkt dla swojej drużyny i tym samym kończąc pierwszą partię meczu z Łuczniczką Bydgoszcz. Zadowolony z takiego przebiegu zbiegł z parkietu i sięgnął po butelkę wody mineralnej. Przyssał się do gwintu, pochłaniając jej sporą ilość, a następnie przetarł ręcznikiem mokrą twarz, po której spływały kropelki potu. Delikatnie podrygiwał stopą do remixu Alone, który wpadł mu w ucho i pochwalił w myślach gościa od oprawy muzycznej. Rzucił na krzesło plastik z płynem i podbiegł do przywołującego go gestem dłoni Ziobrowskiego. Z łagodnym uśmiechem na ustach plasował czy podbijał piłki z atakującym w parze, chcąc podtrzymać odpowiednią temperaturę mięśni. Siatkówka znowu go uszczęśliwiała. Od początku sezonu nie schodził po niżej pewnego poziomu w meczu. Starał się zawsze zapewnić drużynie ofensywę czy stabilne przyjęcie, także punktując całkiem wysoko w ataku. Był naprawdę zadowolony ze swojej postawy w tym meczu, który jak na razie szedł po myśli nie tylko jego ale także pozostałych zawodników Cerradu. Stawił się na płycie boiska i w punkt przyjął pierwszą piłkę drugiego seta, dogrywając ją do Serba. Ten postawił tym razem na środek. Norbert obił pojedynczy blok Bydgoszczan, zapisując na punkcie swojego klubu pierwszy punkt. W drugim secie zdecydowanie w ataku dominował Ziobrowski, nie pozostawiając złudzeń przeciwnikom, że to właśnie on jest najskuteczniejszym zawodnikiem w tym secie. Fornal trochę odpoczywał od ofensywy, ale za to świetnie prezentował się w defensywie. Nim spostrzegł a znajdował się w polu serwisowym, mogąc dobrą zagrywką zakończyć spotkanie wynikiem 3:0. Odetchnął głęboko i wzbił się w powietrze, uderzając otwartą dłonią w piłkę, która przefrunęła nad siatką z dużą prędkością i spoczęła pomiędzy dwoma przyjmującymi Łuczniczki, wpadając w obszar ich boiska. 

-As serwisowy Tomasza Fornala kończy to spotkanie wynikiem 3:0! Brawo dla naszych świetnie spisujących się dziś zawodników!-rozemocjonowany głos spikera niósł się echem po obiekcie sportowym. 

Brunet uradowany podskoczył ku górze, podciągając pod klatkę piersiową kolana i wrzasnął głośno. Chłopaki pokręcili z niedowierzaniem głowami i przyciągnęli go do kółeczka, obejmując ramionami. Chwilę później po wnętrzu hali niosły się ich okrzyki radości, które wydawali z swoich gardeł, podskakując razem jednocześnie. Po kilku minutach ustawili się w rzędzie i cierpliwie oczekiwali werdyktu dotyczącego wybrania najlepszego zawodnika meczu. Z ich drużyny można było wyłonić dwóch kandydatów, a mianowicie Tomka i Kubę. 

-A najlepszym zawodnikiem spotkania zostaje wybrany jednogłośnie zawodnik Cerradu Czarnych Radom z numerem 17, Tomasz Fornal!-ogłosił spiker. 

Chłopaki ponownie tego dnia zmierzyli jego ciemne włosy i poklepali go po plecach, wypychając w stronę mężczyzny wręczającego nagrodę za wysiłek jaki włożył w dzisiejszą grę na boisku. Brunet uścisnął jego dłoń i odebrał trofeum, dziękując za jego otrzymanie. Wzniósł je ku górze i zbiegł z boiska, klaskając. Kibice nagrodzili go obfitymi brawami i poderwali się ze swoich miejsc, aby opuścić ośrodek. On natomiast chciał wraz z pozostałymi zawodnikami radomskiego klubu powędrować do szatni, ale został dźgnięty w żebro przez Ziobrowskiego. Odwrócił głowę w jego stronę i zmarszczył brwi, spoglądając na niego z zdezorientowaniem. Blondyn kiwnął głową w stronę barierek i szepnął cicho, aby te słowa nie doleciały do reszty siatkarzy zgromadzonych wokół nich:

-Ktoś tam na Ciebie czeka. 

Zawodnik z numerem 17 znajdującym się na czarnej koszulce z niebieskimi detalami skierował wzrok we wskazane miejsce przez atakującego i zamarł. Kompletnie nie był na to gotowy. Zastygł w miejscu, patrząc z niedowierzaniem na stojącą przy barierce postać. Oczekiwała przy niej dziewczyna o wyjątkowym, niespotykanym wręcz kolorze włosów oraz pięknych, szafirowych oczach. W tym momencie jego głowę ogarnęła całkowita pustka. Gdyby go ktoś teraz spytał jak się nazywa nie byłby w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa. Chciał pokonać paraliż jaki zawładnął jego ciałem, ale nie potrafił. Strach zdecydowanie nim zawładnął. Nie miał pojęcia co ma zrobić. Podejść do niej czy może zignorować i udać się do szatni, gdzie chłopcy za pewne świętowali już dzisiejsze zwycięstwo. Serce podpowiadało mu, aby dać jej szanse wytłumaczenia się, natomiast rozum rozkazywał mu zostawić za sobą przeszłość jak dotąd to czynił. Przez te cholerne ciężkie dla niego trzy tygodnie z każdym dniem porządkował swoje życie, starając się oczyścić mieszkanie z rzeczy Chodakowskiej, które dobitnie mu ją przypominały czy też wyzbyć się wspomnień, którymi wypełniona była jego głowa. W końcu gdy udało mu się zamknąć rozdział pod tytułem "Oliwia Chodakowska" ona nagle postanowiła się zjawić i popsuć jednym stawieniem się na hali jego dotąd poukładane życie. Serce ponownie rwało się w jej stronę niczym oszalałe, a on obawiał się, że w końcu wyskoczy mu z piersi. Jakby tego cholernego grudniowego wieczoru, kiedy zobaczył ją z walizkami przy boku w rodzinnym domu nie było. A jego ciało ponownie zapragnęło bliskości miedzianowłosej, która znajdowała się od niego jakieś kilka metrów dalej. Tak bardzo chciał ją pocałować, przytulić, poczuć jaj słodki zapach, ale wiedział doskonale, że nie mógł tego zrobić. Nie mógł, gdyż zabolałoby go to sto razy mocniej niż zazwyczaj. Przymknął powieki i wypuścił powietrze ze świstem. Starał się uspokoić, podejść do tego racjonalnie, ale to wcale nie było takie proste. Obudziła się w nim tęsknota tysiąc razy silniejsza, którą 3 tygodnie temu uciszył i zwalczył. Wykonał jedne krok w przód, zastanawiając się czy aby na pewno postępuje słusznie. Kuba,  o którym zdążył już zapomnieć po przez stres atakujący jego ciało i głowę, przyglądał mu się czujnie, oczekując na jego ruch.

-Stary, musicie w końcu porozmawiać.-przekonywał go do wykonania kolejnych kroków 20-latek.-Nie da się przed tym cały czas uciekać.

-Wiem, ale Ty nie wiesz jak to jest, gdy serce się do niej rwie, a rozum każde otrzeźwieć i ją zignorować.-rzucił przyjmujący, spoglądając na kolegę przelotnie. 

-Idź tam. To tylko rozmowa.-pchnął go delikatnie atakujący.

Brunet westchnął głośno i w końcu zdecydowanym krokiem ruszył w kierunku dziewczyny spoczywającej wciąż przy metalowym zabezpieczeniu przed fanami. Obiecał sobie, że będzie twardy, że nie tak łatwo jej wybaczy o ile w ogóle to zrobi. Musiał się jednak z tym zmierzyć. Musiał usłyszeć jej głos, od którego oczekiwał wyjaśnień dla jakiego powodu go tak potraktowała. 

***
Przepraszam Cię za każdy błąd, 
Za każde zło które oddaliło nas od siebie
Dlaczego tak mamy dalej żyć?
Chcę powiedzieć Ci, że ja tęsknie za Tobą

Wykończona chwyciła za klamkę drzwi wejściowych do rodzinnego domu i przekroczyła jego próg, pociągając za sobą walizki. Zsunęła ze stóp sięgające jej do kolan kozaki za wysokim obcasie oraz umieściła na wieszaku czarny, ciepły płaszcz. Zostawiła bagaże w salonie i podreptała do kuchni, gdzie natrafiła na wysoką brunetkę. Dziewczyna zmierzyła ją przelotnie wzrokiem i powróciła do przygotowywania gorącego napoju dla siebie oraz rodziców, którzy znajdowali się w sypialni. 

-O Oliwia! Jak minął dzień?-przerwała panującą w pomieszczeniu ciszę młodsza Chodakowska.

Miedzianowłosa parsknęła głośnym śmiechem, a Nadia odwróciła się na pięcie w jej kierunku i jakby zadała sobie sprawę co się właśnie stało. Uradowana odłożyła na szafkę trzymane w dłoni opakowanie malinowej herbaty i rzuciła się na szyję Oliwii, piszcząc na całe gardło. 21-latka przytuliła ją do siebie mocno i zachichotała cicho, prosząc aby Nadia poluzowała dłonie na jej szyi, bo zaraz ją udusi. 

-Wróciłaś!-krzyknęła szczęśliwa nastolatka.-Ale czekaj...Jak to? Przecież miałaś zostać w Anglii.-stanęła naprzeciwko Oliwii i zmarszczyła brwi, spoglądając na nią zdezorientowana.

-Owszem, powiedziałam Ci tak, abyś nic nikomu nie wypaplała.-wyjaśniła jej nowo przybyła domowniczka.-Chciałam wam zrobić niespodziankę.-puściła jej oczko. 

-No i Ci się udało.-stwierdziła z ciepłym uśmiechem przekraczająca próg pomieszczenia pani Ania.-Witaj kochanie! Tak tęskniłam.-zamknęła córkę w matczynym uścisku.

-Ja nie mniej.-zaśmiał się pan Marcin.-No chodź tu!-rozwarł ramiona, aby fotografka mogła się w nie wtulić.

Dziewczyna została zamknięta w ramionach starszego mężczyzny, a chwilę później spoczywała na sofie usytuowanej w salonie, pochłaniając przygotowane przez rodzicielkę gofry na kolację. Rozpływała się pod intensywnością smaku domowej Nuttelli oraz truskawek w bitej śmietanie, co jakiś czas upijając malinowy roztwór z ulubionego kubka. Po pochłonięciu posiłku przeprosiła członków rodziny i popędziła na górę, aby się nieco odświeżyć i udać do MOSiR, gdzie za kilkanaście minut rozpocząć miał się mecz z Łuczniczką Bydgoszcz. Stęskniła się za wspieraniem siatkarza na żywo z trybun w hali. Strumień gorącej wody ogrzał jej zziębnięte, drobne ciało, a biała, sporych rozmiarów piana otuliła jej aksamitną skórę, drażniąc słodką, waniliową wonią jej nozdrza. Najchętniej siedziałaby pod prysznicem jeszcze godzinę, ale musiała się zbierać, aby się nie spóźnić. Pośpiesznie otarła się ręcznikiem i wskoczyła w świeże ubrania. Włosy rozczesała porządnie szczotką i narzuciła na siebie kurtkę oraz buty, po czym wpadła do garażu, aby wydostać z niego Opla Insygnię, który otrzymała na 18. urodziny. W lecie czy wiosną wolała śmigać na rowerze, dlatego też samochodu używała jesienią czy też zimą, kiedy robiło się zdecydowanie chłodniej. Przekręciła kluczyk w statyce i uśmiechnęła się pod nosem, wycofując na ogród. 

-Kupę lat maleńka.-rzuciła pod nosem. 

Z piskiem opon wyruszyła z pod domu, przywołując tym zdziwione spojrzenia rodziców oraz siostry zza okna. Musiała dotrzeć tam na czas, dlatego też z nadmierną prędkością przemierzała ulice Radomia, modląc się, aby nie zatrzymały ją nigdzie gliny. Gdzieś miała mandaty jakie trafią do niej po sprawdzeniu jej prędkości przez radary. Teraz liczyło się dla niej znalezienie na hali. Po kilkunastu minutach zaparkowała przed ośrodkiem sportowym i zdyszana wpadła na trybun y, momentalnie zerkając na tablice wynikową. Odetchnęła z ulgą . Przegapiła jedynie pierwszą piłkę meczu. 
Z delikatnym uśmiechem na ustach obserwowała jego grę. Walał się po parkiecie, walcząc o każdą piłkę, tym samym podnosząc procent defensywy jego zespołu. Do swoich statystyk dokładał także wysoką dyspozycję w ataku a także utrudniające przyjęcie przeciwnikowi solidne zagrywki. Nic się nie zmienił. Dalej dostrzegła w nim tą samą ambicję i determinację, którą miał w sobie od lat. Cieszył się po każdym zdobytym punkcie. Był tym samym Tomkiem jak przed jej wyjazdem. Starał się na wszystko pozytywnie patrzeć. Doceniać detale, małe rzeczy, aby później osiągać z tego wielkie rzeczy, sukcesy. Uwielbiała, gdy uradowany uśmiechał się zniewalająco w ten urzekający, niewinny sposób. Kochała sposób w jaki uderzał piłkę, chcąc wbić coraz to solidniejszego gwoździa w boisko drużyny przeciwnej. A jego kiwki były sprytne i delikatne, opadające niczym piórko. Szczęśliwa poderwała się z miejsca z całej siły uderzając w dłonie, kiedy zakończył spotkanie asem serwisowym czy odbierał statuetkę MVP. W pełni na nią zasługiwał. Grał z taką niebywałą swobodą, lekkością, ale niezwykle skutecznie, podnosząc swoje statystyki. Gdy ludzie opuścili obiekt pokonała schodki i stawiła się obok barierki, aby poczekać na niego, kiedy emocje po meczu ochłonął i będzie on wolny. W pewnym momencie dzięki pomocy kolegi z drużyny w końcu ją dostrzegł i spoglądał w jej stronę z ogromnym strachem wymalowanym na twarzy. Czuła się tak jakby ta chwila trwała wieczność. Zastygnięty stał w tym samym miejscu przez blisko 15 minut, wymieniając kilka zdań z Ziobrowskim, aż w końcu zauważyła, że zbliża się w jej stronę. Zaczerpnęła głębokiego oddechu i na miękkich kolanach obserwowała jak przeskakuje on metalową barierkę, aby przystanąć na przeciwko niej. 

-Wiem, że pewnie nie powinnam tu przychodzić, a Ty nie chcesz mnie widzieć, ale naprawdę tęskniłam za oglądaniem Cię w akcji na żywo.-wypowiedziała, spuszczając wzrok.-Byłeś fenomenalny. Gratuluję wygranej.-posłała mu nieśmiały uśmiech.

-Dziękuję.-odparł jedynie.-Przyszłaś tutaj porozmawiać o nas czy może zachwalać moją grę?-rzucił, splatając ramiona na klatce piersiowej. 

-Wcześniej myślałam, że jak nic Ci nie powiem to będę mogła w spokoju posiedzieć kilka miesięcy w Londynie i wrócić po jakimś czasie, ale gdy do mnie zadzwoniłeś i powiedziałeś, że jestem Twoim największym życiowym błędem dotarło do mnie jak bardzo Cię zraniłam, jak okropnie potraktowałam.-poczuła jak jej oczy się szklą.-Ja naprawdę Cię przepraszam. Wiem, że popełniłam błąd i bardzo tego żałuję. Chciałabym aby było jak dawniej. Brakuję mi Ciebie. Czuję się bez Ciebie tak cholernie pusta. Zdałam sobie sprawę, że jesteś tym jedynym i nie chcę Cię stracić. Proszę, wybacz mi.-spojrzała na niego błagalnie.

-Ty sobie chyba żartujesz!-oburzył się.-Jeżeli się kogoś kocha to się go nie zostawia. Myślisz, że będę Ci w stanie wybaczyć to, że po dzieleniu ze mną każdego dnia nie odważyłaś mi się powiedzieć prosto w twarz, że wyjeżdżasz i zostawiłaś jakiś durny liścik u mnie w mieszkaniu, mając nadzieję, że weźmiesz mnie na litość? Naprawdę, aż tak się mnie bałaś?-oparł się biodrami o barierkę, spoglądając na nią z wyczekiwaniem. 

-Myślałam, że zrozumiesz...-szepnęła.

-Nie, nie zrozumiałem! Jak mogłaś mi coś takiego zrobić?! Przecież jest skype, są telefony, samoloty...Dlaczego nie mogliśmy być w związku na odległość? Wolałaś się od mnie odciąć nic mi o tym, nie mówiąc, że wyjeżdżasz i zostawić mnie samego a gdy pozbierałem się po tym mocnym ciosie z Twojej strony zjawić się tutaj i wszystko spieprzyć! Masz tupet, Oliwia!

-Nie chciałam związku na odległość, bo zwykle pary tego nie wytrzymują. Przez to byś jeszcze bardziej cierpiał. Chciałam po prostu spełniać marzenia. Ty mogłeś to robić tutaj, w Radomiu ja nie. Powinieneś zrozumieć.

-Co Ty możesz do cholery wiedzieć o moim cierpieniu?! Nic! To nie Ty wypłakiwałaś się matce na ramieniu, to nie Ty upiłaś się do nie przytomności, to nie Ty wyzywałaś przyjaciół z różnych stron Polski, aby oczyścić pełną wątpliwości głowę. A przede wszystkim to nie Ty zostałaś porzucona po pierwszej, wspólnej, wyjątkowej nocy! - niemalże cisnął błyskawice nienawiści ze swoich ciemnych tęczówek na jej osobę.

W tym momencie zrobił coś czego kompletnie się nie spodziewała. Pochylił się nad nią i złączył ich usta w pocałunku. Jego aksamitne wargi miażdżyły jej usta, smakując truskawkowego błyszczyku. Ona natomiast poczuła znajomy posmak porzeczkowej gumy, za którym tak bardzo tęskniła. Starał się władować w ten pocałunek wszystkie targające nim emocje. Całą swoją tęsknotę, miłość, nienawiść i złość. Potarł zewnętrzną częścią kciuków jej policzki, powodując na jej ustach uśmiech. Oderwał się od niej i zbliżył swoją twarz do jej gęstych, długich włosów.

-Teraz już wiesz jak się czułem?-szepnął wprost do jej ucha.-Dokładnie tak jak teraz Ty się właśnie będziesz czuć. Pozostawiony samotnie z nadzieją na więcej. Na więcej takich gorących, nieprzespanych nocy.-wyjaśnił z cwanym uśmieszkiem.-Ty natomiast będziesz miała nadzieję na więcej mojej bliskości, ale jej nie dostaniesz.-rzucił przez zaciśnięte zęby.

Poczuła jak słona ciecz bezwładnie spływa po jej zaróżowionych policzkach. Zabolało ją to w jaki sposób ją traktował. Ten chłód bijący od jego osoby, nienawiść widniejąca w jego ciemnych oczach, złość w barwie ciepłego zawsze dla niej głosu...Przeskoczył przez metalową barierkę i sprzątnął z krzesełka bluzę, udając się w kierunku szatni. Doskonale zdawał sobie sprawę, że odprowadzany był przez przepełnione smutkiem, bólem i cierpieniem szafirowe tęczówki. 

~*~
Przepraszam, ale to się musiało tak potoczyć...To jednak nie koniec tej historii ;) Naprawdę ciężko było to wszystko tak szczegółowo oddać, ale mam nadzieję, że się mi udało i się Wam spodoba ;3 Nie wiem dokładnie ile jeszcze do końca, ale naprawdę niewiele... Dlatego też nie zdziwcie się jak kolejnym razem zobaczycie tutaj epilog, bo nie wiem jeszcze jak rozplanuje  przebieg wydarzeń , który mam w planach :D Całuję i do zobaczenia ;* 
PS: Dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem ^^Proszę o kolejne ;3